Kiedy spotkaliśmy się w czerwcu na Pixel Heaven, wykorzystałem element zaskoczenia i poprosiłem go o wywiad. Mimo iż jest bardzo zapracowany, ciągnie dwa etaty i oddycha uszami, nie odmówił. Bo Dariusz [Sir Haszak] Michalski jest bardzo uprzejmym człowiekiem i nigdy nie odmawia. Jak to powiedział jeden z jego kolegów, to „najporządniejszy człowiek w branży” 😉 Umówiliśmy się na jesień.
I oto jest jesień, a z nią wywiad Zapachu Papieru z naczelnym (choć niedyplomowanym) strategiem kraju, redaktorem kultowych pism o grach i twórcą rubryki „Jest taktycznie”. Wywiad jest dość długi (40 pytań), ale nie nużący. Darek ma dar odpowiadania konkretnie, nie rozwleka odpowiedzi, czasem chciało by się wygnieść z niego więcej. Jeśli więc chcecie się dowiedzieć, kim byli Pałcjusz i Señorita Clara, kto założył Triumwirat, czy Gambler był drugim Top Secretem i dlaczego Sir Haszak nie został redaktorem naczelnym Resetu, a także wielu innych rzeczy, sięgnijcie po wywiad. Gorąco polecam!



źródła zdjęć:
archiwalne numery Top Secret i Gamblera
Zapach Papieru

Ciekawy wywiad z interesującym człowiekiem. 🙂
Avok, napisałeś…
„sięgnijcie po wywiad. Gorąco polecam!”
Ależ takich kąsków nie trzeba gorąco polecać. Przynajmniej mi. Wywiady na ZP są czymś, co czytam praktycznie od początku mego osięścia… yyy… osiędzenia…. też nie… no że od początku, jak tu osiadłem. Każda kolejna ich lektura – przypomina mi stare czasy. Ale także wzbogaca moją wiedzę o poszczególnych osobach z branży prasy growej (czasem do niektórych wracam, choć tylko na chwilę, by szybko przescrollować przez różne odpowiedzi, aby… lepiej poznać daną osobę, jakoś tak dokładniej zapisać sobie jej… sposób bycia, w swej głowie). Ale dość introwego przynudzania, biorę się za czytanie.
Postaram się odnosić do różnych części powyższego wywiadu… w czasie rzeczywistym, hehe.
Pierwsze pytanie (o podobieństwie) poprawiło mi nastrój, to znaczy wynikająca z niego odpowiedź. Czy ja wiem? Może i trochę.
Natomiast drugie pytanie (o pierwszym kompie) perfekcyjnie mi ów nastrój zrujnowało. Miałem kiedyś CPC 464 Schneider. Gdy kupiłem PC – ciemnoszara maszynka… poszła weg. Określić siebie (w tym aspekcie)… KRETYNEM, to nic nie powiedzieć. Niestety, czasu nie cofnę. Ale też… gdy kumple przychodzili i razem graliśmy (to znaczy naprzemiennie) zarówno na CPC jak i PC – nie miałem świadomości, jakie to mogło być dla nich cenne. W sensie, że mieli okazję „pograć na kompie u kumpla”. Nie! Nie chcę się chwalić czy coś. Po prostu około roku temu uświadomiłem sobie, jakim skarbem to dla nich musiało być, gdy czytałem wspomnienia innych, na necie.
Sam przecież miałem podobnie…
Memories sinchronization……………failed
…bodaj równolegle.
Pierwsze granie na PC u jednego kumpla, na bursztynowym monitorze, przechodzenie jakiejś odmiany „Snake’a”. Próba zrozumienia o co chodzi w grze „Tom & Jerry”. „Prehistorik” z jego niezapomnianym głównym tematem muzycznym, „F-117” czy „F-19” (nie pamiętam już) – nocą wyjeżdżający z hangaru (podczas intro).
Pierwsze granie na (musiałem dogooglać model) Atari 2600+ (no tak wyglądał właśnie) u drugiego kumpla. Jedną wajchą robił, że następna gra, następna, następna… Pamiętam, że sterowałem czymś/kimś pływającym pod wodą (nurkującym) i musiałem zestrzeliwać przeciwników, a na pewno omijać jakieś przeszkody.
Pierwsze granie na Amidze (pięćsetka chyba, nie pamiętam) u trzeciego kumpla. Gra „Sviw” (czy Swiv? muszę dogooglać). Szmup klasy „Raptor”.
Pierwsze granie… na własnym PC, w… demo tegoż właśnie „Raptora”. Oraz w demko „Jill of the Jungle”. „SWIV” się tamta gra nazywała! Bo jednocześnie nurkuję we wspomnieniach, googlam, spisuję owe i jeszcze muzyczki słucham – https://www.youtube.com/watch?v=qdEgSDy6QQs (kawałek najbardziej chyba znany dzięki Mark 'OH, kiedyś zainteresowałem się bliżej tą nutką, odkrywając, że jej korzenie sięgają… Daniela Santracruza, rozrastając się poprzez Michaela Holma, ale też Veena Morloch, aż teraz jutubując… odkryłem powyższą inkarnację – poezja, wygar, coś pięknego – gdy głośność ma się na pełnej, słuchawki na uszach i… zna się oryginał) – multitasking taki. Chyba mi się thread zderailował trochę, proszę o wybaczenie.
Powracam zatem do owego. Więc tak… pytanie siódme…
„Wiosną 1992 wysłałeś tekst i mapy do Warlords do Top Secret, ale ich nie opublikowano. Nigdzie ich nie znalazłem. Przepadły?”
oraz ósme…
„Pojawiłeś się w wydawnictwie Bajtek latem 1992 roku, zadebiutowałeś w 13 numerze Top Secret, ale najpierw wylądowałeś w Bajtku. Dlaczego?”
i odpowiedź Sir Haszaka na nie…
„(…) Po pierwsze miałem nadzieję, że trafię do Top Secret. Po drugie chciałem się dowiedzieć, co stało się z moim tekstem o Warlords. (…)”
John Wick mi się przypomniał.
W dalszej części wywiadu, Dariusz Michalski stwierdził…
„(…) O zlecenia było łatwo, choć pierwszy tekst oddany do działu gier Bajtka, nad którym czuwał wtedy Łukasz Czekajewski, przeżyłem ciężko. Był cały na czerwono. A miałem wrażenie, że trochę umiem już pisać. Jak patrzę na ówczesne swoje teksty, widzę, jak bardzo się wtedy myliłem.”
Każdy z nas (lubiących pisać) – wydaje mi się, że – na dowolnym dalszym etapie swego literackiego rozwoju… uważa, że… właśnie sięgnął niebios. Gdy widzi aktualnego siebie, w porównaniu z poprzednim. Dla całego świata… może i jest to… na swój sposób zabawne. Ale co z tego? Najważniejsze, że… dla nas jest… stąpaniem po chmurach.
Posłużę się przykładem. Tak jak tutaj (obecnie) przed wysłaniem każdego komentarza – co najmniej raz go czytam, by wyłapać ewentualne powtórzenia słów, czy jakiekolwiek błędy (zawsze się prześlizgują jakieś), tak też w poprzednich latach (gdy do szuflady pisałem) – swoje teksty sprawdzałem przed uznaniem, że oto… dzieło jest gotowe. Wspaniale.
„Wewnątrz teminala było dość tłoczno. Wśród tłumów oczekujących na swoje
loty, wśród przechodzących przez wejście do korytarza prowadzącego do
najnowszego samolotu, słychać było gwarne rozmowy, podekscytowanie czy
też oznaki zniecierpliwienia zaistniałą sytuacją. Duża hala mieściła kilkuset
zniecierpliwonych podróżnych. Doskonale oświetlone, przede wszystkim ciepłe,
suche pomieszczenie dawało wrażenie schronienia. Azylu przed tym, co działo
się na zewnątrz.”
Teminala! Wśród, wśród! Zniecierpliwonych! Zniecierpliwienia, zniecierpliwionych! Nie dosyć, że literówki, to jeszcze powtórzenia. A to malutki przecież wycinek opowiadania mego sprzed niemal 2 dekad, po który sięgnąłem, by poszukać powodów do upstrzenia go czerwonym atramentem. Jakże dumny byłem wtedy, po napisaniu go. Właśnie spostrzegłem, że pewne rzeczy się nie zmieniają…
„Mimo potężnego wiatru, mimo strug ulewnego deszczu, mimo kłopotów
ze sztuczną inteligencją komputera pokładowego, Boeing 787 bliski był
osiągnięcia takiej prędkości, by wytwarzana pod skrzydłami siła nośna
poderwała go z pasa startowego.
-Komputer, aktualna prędkość.
-Dwieście osiem kilometrów na godzinę.
-Komputer, odległość do końca pasa startowego.
-Sześćset dziesięć metrów.
-Mało. – powiedział Martin.
-Bardzo mało. Powinniśmy już się wznosić.”
Pomijając (śmiesznym wydające się dzisiaj, ale spokojnie, w jednym z relatywnie niedawnych mych bazgrołów – sztuczna inteligencja przechodzi DOSŁOWNIE samą siebie) opisywanie interakcji człowiek-AI-człowiek, widzimy jakże znajome klimaty. Prędkość, siła nośna, ale przede wszystkim… silniki! Muszą działać pełnym ciągiem. Najlepiej, żeby były też dodatkowe. Rzędu pierwszego oraz drugiego. Trzeciego itd. Mijają dekady, a człowiek cały czas ma… swiva na punkcie samolotów. To znaczy… świra. Więcej wrzutek wrzucać nie będę (celowe powtórzenie), żeby Avok nie wbiegł z railgunem na pas startowy. My tymczasem… lecimy dalej…
Szef nasz zapytał Sir Haszaka…
„Skąd się wziął Twój nick?”
po czym ów odpowiedział…
„Dwóch kolegów ze szkoły średniej witało się w ten sposób. I niespodziewanie ksywa przylgnęła do mnie. Ponieważ nie była zbyt imponująca, dodałem sir na początku i jakoś poszło.”
A to nie królowa angielska ma przywilej nadawania takiego właśnie tytułu? Żartuję. Kolejne pytanie…
„Czy używałeś innych nicków?”
i odpowiedź…
„Tak. Pałcjusz (…)”
Nie wnikam. Ale czytam dalszą jej część…
„(…) i Señorita Clara.”
Jak już wspomniałem – nie wnikam.
Avok, w dalszej części wywiadu, zapytał…
„W roku 1996 w TS-ie wiele się działo: skradziono Wam komputery, pogłębiły się kłopoty finansowe wydawcy i w końcu upadła spółdzielnia Bajtek. Przeżywałeś zamknięcie pisma?”
Sir Haszak…
„Oczywiście. Tym bardziej, że tuż przed upadkiem pojawiła się nadzieja, że wydawnictwo, a przynajmniej pismo, uda się uratować. To znalazło wyraz w ostatnim wstępniaku. (…)”
Wstępniaki ostatnich numerów zawsze wyglądają tak samo. Że pozwolę sobie na lekko przerysowaną, ale (ze ziarnem prawdy) uszczypliwość – skierowaną… do świata po prostu.
Na pytanie Avoka…
„Długo nie zostałeś bez zajęcia. Niemal od razu pojawiłeś się w Gamblerze (nr 38) i to na stanowisku zastępcy rednacza. Opłaciły się znajomości z Alexem?”
padła odpowiedź…
„Tak, Aleksy od razu wyciągnął do mnie wtedy pomocną dłoń, za co do dziś jestem mu bardzo wdzięczny. Dla precyzji zostałem wtedy drugim rednaczem, bo pierwszym był Wojtek Setlak.”
Alex. Ostoja czegokolwiek oraz (przede wszystkim) spokoju.
Avok…
„W Gamblerze na żółtych stronach działał kącik strategii, w którym się nie udzielałeś. W żadnym z kolejnych pism nie stworzyłeś nic na wzór „Jest taktycznie”. Nie chciałeś mieć znowu swojego kącika?”
Sir Haszak…
„(…) transplantacja „Jest taktycznie” do Gamblera, pisma bądź co bądź poważnego, nie wydawała się dobrym pomysłem. Dział nie pasowałby stylem.”
Hmmm… Dać raz – na próbę – po czym sprawdzić feedback (listowny, oczywiście) i… wtedy zadecydować. Tak, wiem, już trochę za późno na taką moją radę.
* * *
Korzystając z okazji, chciałbym polecić wszystkim… nową rubrykę w „CD-Action”, o nazwie JAZDA DOWOLNA, którą opisałem tutaj…
https://zapach-papieru.pl/2025/09/cd-action-nr-4-2025-345/comment-page-1/#comment-4621
wystawiając jej ocenę… 12/10.
* * *
Pytający…
„W 1997 roku dostałeś propozycję objęcia sterów Resetu. Kto się do Ciebie wtedy zgłosił? Dlaczego nie przyjąłeś propozycji?”
Odpowiadający…
„(…) miałem dług wdzięczności u Alexa. Nie po to mi pomógł, bym mu zwiał przy pierwszej okazji. (…)”
Zasady. Rzecz święta.
Avok…
„W Komputer Świat: GRY był zwyczaj nie podpisywania własnych textów, za wszystko odpowiadała „redakcja”. Nie irytowało Cię bycie „no namem”?”
Sir Haszak…
„Teksty miały być maksymalnie odpersonalizowane i obiektywne. Żartowaliśmy, że to dlatego, by po zwolnieniu jednego redaktora i zatrudnieniu kolejnego nie było widać różnicy. W takim układzie byłbym bardzo zirytowany, gdybym musiał je podpisywać swoim nazwiskiem.”
A to ciekawe. No dobrze, ale w takim razie więź między Czytelnikami, a redakcją… była jaka? Co rodzi kolejne pytanie – ile w ogóle „KŚ Gry” pociągnęły? Moment… 2000 – 2012. Ło cie pieron!
Pytanie…
„Czy jesteś rozpoznawalny wśród graczy? Zatrzymują Cię na ulicy lub eventach, dziękują za bycie Sir Haszakiem i proszą o wspólne zdjęcie albo autograf?”
Odpowiedź…
„Na ulicy nie zdarzało się to nigdy, a na eventach już przestało. Mogę spokojnie żyć, nie tłumacząc się mętnie z przeszłości.”
I tak oto, nagle… oczami wyobraźni ujrzałem próżnię kosmosu. Otchłań przemijalności. Studnię zapomnienia. Posmutniałem. Czy w ogóle ktoś taki jak… Anarki – ten trolluch (choć wytrawny) ze serwisu ZP – zostanie… zapamiętany? Na jak długo? Czy pozytywnie? Aczkolwiek stara się, by tak było, choćby tym…
https://zapach-papieru.pl/2023/05/zapach-papieru-nowe-rozdanie/comment-page-2/#comment-5127
Avok…
„Pixel Heaven przeżywa regres i ze względu na właściciela nie ma dobrej prasy, mimo to wciąż pojawiasz na nim. Masz sentyment, dużo wolnego czasu, jesteś w pracy?”
Ale jak to, że ta impreza nie ma dobrej prasy? Czy wydanie specjalne „Action Replay: Powrót do roku 1983” to zła prasa? Zły magazyn? Żartuję.
Sir Haszak…
„Przy Pixelu od dawna nic nie robię. Jest on okazją do spotkania się ze znajomymi i dowiedzenia się, co u nich. Rok temu nawet nie próbowałem wejść, czytając, co się dzieje. (…)”
Ojtam ojtam. Dwie godziny – latem – na pełnym słońcu, służą przecież… naładowaniu akumulatorów. To znaczy… w powerbankach z bateriami słonecznymi (mam taki na wypadek wojny, odstukać), ale jeszcze go nawet nie wyjąłem z opakowania (obym nigdy nie musiał).
Dalej Sir Haszak…
„W tym roku dostałem zaproszenie i skorzystałem, bo mam sentyment zarówno do samej imprezy, jak i miejsca, w którym się w tym roku odbywała. Przykro mi, że część osób pracujących przy organizacji czuje się rozczarowana czy wręcz oszukana.”
Tymczasem… guy hyc. xD
Dla nieznających tego mego „punu” – wyjaśnienie…
https://zrzutka.pl/cyhyug (linkowy kod zrzutki czytany od tyłu). 8 dni do końca. Gdy miną, to się coś tam wyświetli, że się zbiórka skończyła? Bo przecież owa na autopilocie cały czas leci, zapomniana chyba. Jakby to był jakiś iście kosmiczny… sabotaż.
Z racji dziennikarskiego obowiązku – przytoczyć muszę też dalsze słowa odpowiadającego…
„Miałem wrażenie, że tegoroczna edycja była całkiem udana, choć jest to spojrzenie gościa. Nie znam kulis.”
Celowo dałem „b” w dzióbki, a nie „i”. Niech TAK WŁAŚNIE przez świat i ludzi… zostanie zapamiętana.
A teraz sprawdźmy poprawność funkcjonowania stabilizatorów grawitacyjnych, nim wskoczymy w 1/10 prędkości światła – tego, o czym pisać tutaj uwielbiam. Wszystkie kontrolki na zielono? Zatem… trzy… dwa… jeden… napęd!
Avok…
„Jeżeli chodzi o prasę o grach to pozostały dwa tytuły, pojawią się też sporo wydań specjalnych i książek. Czytasz z tego cokolwiek? Jesteś na bieżąco ze słowem drukowanym?”
Silnik główny oraz dodatkowe (te muszą cisnąć pełnym ciągiem, jak my teraz, przy 1/10 prędkości światła). Chyba już o tym tutaj wspominałem. Uprzedziłem jednak przed chwilą, że to mój ulubiony temat.
Sir Haszak…
„Niestety w znakomitej większości nie mam na to czasu. Praca na dwa etaty zmusza do dokonywania wyborów. Śledzę natomiast poczynania kolegów na łamach.”
Nawet na „Retro”, które wychodzi… raz na pół roku? Rozumiem – nic na siłę. Za rok czy dwa… będzie się sobie natomiast pluło w brodę, wtedy jednak będzie już… za późno. Już. Za. Późno.
Żartuję.
Avok…
„Gdyby teraz na fali popularności retro ktoś zdecydował się na reaktywację Top Secreta po raz trzeci, zgodziłbyś się dołączyć do Zepsołu? Myślisz, że byłaby szansa na utrzymanie takiego tytułu na rynku?”
i odpowiedź Sir Haszaka…
„(…) Przykład Pixela, który był ciekawym i dobrze robionym pismem, pokazuje, że rynek prasy drukowanej zbliża się do końca. (…)”
Inevitable – cytując matrixowego Bane’a.
i dalej ów…
„Co nie oznacza, że nie trzymam kciuków za kolegów broniących ostatnich jej bastionów w segmencie gier wideo.”
W obecnych realiach… to zbyt mało. To. Zbyt. Mało.
Pytanie bonusowe (acz standardowe) od Avoka…
„Co sądzisz o Zapachu Papieru? Odpowiedź może być krytyczna, byleby szczera?”
Odpowiedź na nie…
„Z sentymentem podchodzę do wszelkich inicjatyw, które mają uchronić od zapomnienia. Robię to na skalę swoich możliwości na swoim poletku. Top Secret czy Gambler były kometami, które pojawiły się na rynku na parę lat i zniknęły. Dzięki Zapachowi Papieru u niektórych włącza się nostalgia, inni dowiadują się, że w ogóle były takie pisma. Dlatego kibicuję i życzę powodzenia!”
Nie! „Gambler” nie był żadną kometą! Był… gwiazdą! Zapamiętaj, Sir Haszak… „Gambler” był gwiazdą!
Redukujemy ciąg napędu 1/10 prędkości światła oraz… odwracamy go, by hamować.
…
…
…
To jednak trochę trwa.
…
…
…
Zwykła fizyka einsteinowska, lekko tylko naginana, nic wielkiego…
…
…
Już.
Avok – dziękuję za świetny wywiad. Sir Haszak – dziękuję, że się na ów zgodziłeś. Odnoszenie się me do tego artykułu, zajęło mi (z przerwami)… 5 godzin soboty. Uważam jednak, że było warto.
I jeszcze jedno… „Gambler” był gwiazdą! Jest i będzie nią w naszej pamięci już na zawsze. []
Proszę bardzo.