Pixel Heaven 2024 przeszedł do historii. Dla Zapachu Papieru pod pewnymi względami był wyjątkowy. Powróciliśmy do Starej Zajezdni Autobusowej po sześciu latach. Wtedy, w 2018 roku byliśmy na targach pierwszy raz, w tym roku to już nasza czwarta wyprawa. Na miejsce dotarliśmy w sobotę tuż po otwarciu bram i po odbiorze pakietów startowych ruszyliśmy na obchód terenu. Impreza mieściła się w dwóch dużych i jednej mniejszej hali (gdzie odbywały się panele dyskusyjne), a także namiocie na zewnątrz. Na zewnątrz były także foodtrucki z jedzeniem i toalety. Czyli po staremu.
Hale wypełnione były po brzegi stoiskami wszelkiej maści. Część wystawców spotkaliśmy po raz wtóry, wystawiali się bowiem tydzień temu na CD-Action Expo. Tak jak i tam, tak tu napotkaliśmy całą masę stoisk ze sprzętem i grami, książkami, komiksami, grami fabularnymi, gadżetami z gier, pluszakami, biżuterią itd. Ponownie odważni mogli sobie zrobić dziarę, a mniej odważni podglądnąć, jak się takową robi 😉 Miłośnicy retro mieli olbrzymi, o wiele większy niż w Łodzi wybór starego sprzętu i gier, oferowanych przez kilka sklepów. Sam zaopatrzyłem się w parę rzeczy, choć Dreamcasta, którego chciałem kupić, nikt nie oferował. A ceny cóż – były różne. Trzeba było patrzeć chłodnym okiem, bo obok okazji zdarzały się ceny z kołnierza. Ostatecznie zawsze się można było potargować, co też czyniłem.
Kontynuując tematykę retro, bardzo fajną, obszerną strefę przygotowali ludzie z Nocnego Grania i Przyjaciół. Można było u nich pograć na naprawdę dużej liczbie starych konsol i komputerów. Również Muzeum Komputerów i Gier oraz część sklepów udostępniły swój retro sprzęt do grania, a w strefie z fliperami i automatami arcade można było bić rekordy we Froggera, Donkey Konga czy Scramble. Myślałem że ta zona będzie większa, ale dobre i tych kilka maszyn. Kawałek dalej stały zresztą nowe arcade’ówki ze sklepu Joystick, z dostępnymi hitami pokroju Star Wars czy Street Fighter 2. Podsumowując: jeśli chodzi o sprzęt retro, było na czym pograć. Warto też wspomnieć, że na targach promowano nową, bardzo stylową platformówkę na C-64 – Tony, autorstwa polskich programistów, w którą można było zagrać i od razu kupić. I wiecie co? Kupiłem.

Osobną przestrzeń na drugiej z hal zajmowały indyki biorące udział w corocznym konkursie, a także developerzy, wydawcy i szkoły oferujące programistyczne kierunki. Spędziliśmy tam dużo czasu rozmawiając z twórcami, ogrywając indycze produkcje i podglądając, co się robi na kółkach naukowych na tej czy innej politechnice. A robi się naprawdę fajne rzeczy, Junior był pod wrażeniem. Podziwialiśmy jednocześnie zapał ludzi, którzy nie mając wielkich środków tworzą w pojedynkę lub mini zespołach prawdziwe perełki, może jeszcze nieoszlifowane, wymagające dopracowania, ale z już widocznym potencjałem. Przy okazji, pozdrowienia dla twórców FolkOrigin!
Jesteśmy z Zapachu Papieru a jeszcze nic nie wspomnieliśmy o słowie drukowanym na Pixel Heaven, wstyd! Dajemy zatem! Zaraz na początku trafiliśmy do sklepiku Pixela (drogę wskazał nam oryginalny kierunkowskaz 🙂 ), gdzie można było zaopatrzyć się m.in. w magazyn Action Replay, dedykowany rokowi 1983. Świetnie napisany, z mnóstwem artykułów, redagowany przez znanego m.in. z łam PSX Extreme Łukasza Dziatkiewicza. Drugim tytułem wartym wspomnienia było słynne Atari. Więcej węgla. Jak nie kupić tego kultowego tytułu, który stał się nieśmiertelny, zanim jeszcze został wydany (a w końcu został!)? 🙂 Wysupłałem banknoty z portfela, wziąłem książkę pod pachę i pognałem do Łapusza po dedykację, tylko… nigdzie go nie było! I tak zostałem z książką bez autografu 😉 Idąc dalej, nie odmówiliśmy sobie zakupu najnowszego 25 numeru K&A Plus. Mam szacunek dla autorów, że od tylu lat tworzą ten ostatni bastion słowa drukowanego o Commodore w Polsce. Szkoda, że przyjęty model biznesowy (sprzedaż przez internet) ogranicza jego zasięgi, ale po prawdzie kto chce, pismo kupi. Przybiliśmy też piątkę ze Zbyszkiem Jankowskim, właścicielem wydawnictwa Gamebook, wydającego kupę wartościowych gamingowych tytułów. Papierowe zakupy mieliśmy jeszcze poszerzyć o komiksy (jeden od duetu Kleszcz & Kluska – dostaliśmy w prezencie), których fanem jest Junior. Niestety, sam nie wiedział, czego chce, w efekcie po ósmej wizycie na największym stoisku komiksowym na targach powiedziałem „dość”.

Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o ludziach. Nie ukrywamy, że na Pixel Heaven jeździmy, żeby poznawać i spotykać się z gośćmi specjalnymi, redaktorami kultowych pism i kolegami-pasjonatami. W tym roku z powodu zamieszania z wejściem na imprezę i opóźnieniami umknął nam panel z autorem Mafii Danielem Vavrą, którego bardzo chciałem zapoznać. Okazało się, że nie dotarł na targi. Szkoda. Pogadaliśmy za to z Jussim Koskelą, twórcą słynnego „Małysza”, w którego zresztą namiętnie na targach grano. Nie opuściliśmy także paneli z Simonem Buttlerem i Clivem Townsendem. A propos Clive’a – jeśli dobrze zrozumiałem, właśnie tworzy osiem różnych wersji swego słynnego Saboteura 🙂 A tak poza tym, fajnie było poznać osobiście i pogadać z Voyagerem i Kroogerem, spotkać znowu Borka, Szychę, Łukasza Dziatkiewicza i paru innych fajnych ludzi. Kupa świetnych, wartościowych osób.
Do tej pory nie wspominałem o tym, o czym się od dwóch dni mówi, a co zdominowało dyskusję na temat Pixel Heaven. Chciałem najpierw pokazać Wam, że targi jak zawsze były super, atmosfera świetna a ludzie zajebiści. Niestety, tych ludzi nie było w tym roku zbyt wielu. A wszystko to przez limit 1000 osób na terenie targów i 500 wewnątrz hal. Brak zgłoszenia Pixel Heaven jako imprezy masowej skończyło się w sobotę potężną kolejką przed wejściem i pustkami wewnątrz. Aż żal było patrzeć, jak na panelach gości, którzy przyjechali specjalnie z zagranicy nie było kompletu. Bo kto miał przyjść? W kolejce utknęli nie tylko Ci, którzy chcieli kupić bilet, ale także Ci, którzy bilet już mieli wykupiony, a nawet wystawcy i jeden prowadzący panel. Cóż, odpowiedzialny za to jest jeden człowiek i nie ma co zrzucać winy na jakiekolwiek okoliczności. Oświadczenie organizatora, które pojawiło się dziś przed 16:00 nic kompletnie nie mówi i przypomina mi historię sprzed 10 lat, kiedy Łapusz próbował mętnie wyjaśnić powody zerwania umowy i upadku Secret Service. Przeżywam właśnie deja vu. Zapowiedź zwrotu biletów również nie załatwia sprawy. Internet płonie, hejt się leje, nie będę więc dorzucał kamyczka do tego ogródka. Ale wstyd straszny, panie Robercie.
Pixel Heaven 2024 zakończony, czy odbędzie się następny? Organizator nie mówi „nie”. Dziś wielu ludzi twierdzi że formuła targów już się wyczerpuje, goście powtarzają, a organizator mąci i nie jest wiarygodny. Podpisuję się pod większością z tych stwierdzeń, ale wiecie co? Jeśli będzie szansa, za rok też tam jedziemy.












źródło zdjęć:
https://zapach-papieru.pl
Ja tu w pocie czoła pichcę po nocach i wyrobieniu 200% normy w pracy prostego newsa o PH, a tu tyle treści powstaje pod starym postem.
Skoro już tak śledzimy FB Łapusza, to zwracam uwagę na wpis:
https://www.facebook.com/Lapusz/posts/pfbid02FsW6uYEUFSFUkjm6TeoWRiBrdkLkMEwUoxu7rttBCipw6UtZ7GnGJyDax3J56DbRl
MK: Do dziś brakuje mi comiesięcznej lektury. To była ogromna strata i, jak dla mnie, porównywalny chyba tylko z końcem Secret Service w 2001 ????
Robert Łapiński: Może na PH 2025 opowiem o tej historii.
[…]RŁ: Dziś było chyba już trzecie spotkanie w nowej miejscówce (tam jeszcze PH nie było, nie mówiliśmy, że po edycjach 2013 i 2014 lokale zostały zaorane przez developerów ???? Jeszcze moment.
MK: Robert Łapiński krążą plotki tu i ówdzie, co nieco do mnie dotarło ????
RŁ: Tak? To fajnie. Ogłoszenie oficjalne naprawdę niebawem. A ja jestem podjarany, bo plany są rewolucyjne. Ale jeszcze moment ????
MK: Robert Łapiński trzymam kciuki!
Pod starsze wpisy Łapusza już nie zaglądałem, a tam taka ciekawostka. Ów napisał tydzień temu (jak widzimy w powyższym cytacie)…
„Może na PH 2025 opowiem o tej historii.”
To już jest konkret! Aczkolwiek… co jeszcze pozostaje do opowiedzenia? Przeczytaliśmy wtedy tamten wpis na FB „Pixela”. Remember, remember, the fifth of december – jak ja to mówię, to znaczy parafrazuję. Słyszeliśmy słowa Łapusza w rozmowie z Mateuszem Witczakiem, opublikowanej swego czasu na polskigamedev.pl…
„Jeżeli nie ma czytelników, nie ma was, to nie ma nas. Bo jak nie ma was, to też nie ma reklamodawców. Nie ma potem czegoś takiego, że ja teraz słyszę… przepraszam już teraz tak powiem osobiście… że”
Te zdania do dzisiaj mam w uszach…
„DLACZEGO NAM ZABRALIŚCIE „PIXELAAA”? DLACZEGO NIE MA „PIXELAAA”? A COOO? A MY CHCEEEMYYY!”
Takie sformułowania zapamiętuje się na całe życie. Wszak jak często słyszy się podobne? Po czym dodał…
„No nie, no. Widocznie nie chcecie, bo nie stać mnie na to, żeby go dalej wydawać, finansować, płacić redaktorom, płacić za druk i tak dalej. Albo jest was za mało. I tyle. Nie da się po prostu zrobić czegoś z niczego.”
Istnieje też druga warstwa, gdzieś pod tonami wiecznej zmarzliny, dajmy na to… w archipelagu Szetlandów Południowych.
Oraz… jest też takie zdanie (wyrwę je teraz z pierwotnego kontekstu), czyjeś, z wczoraj…
„Sęk w tym, że był to już okres, w którym wydawnictwo pozbywało się Pixela i przeżywało cięższy okres.”
Czy teraz – po ponad 2 latach – chciałbym znać jakąś tam najprawdziwszą prawdę? Nie. Już nie. Było minęło.
Czasem lubię meandrować, więc żeby była jasność – pod tonami wiecznej zmarzliny, czyli gdzieś w odmętach internetu. Zapomniane, więc nie ma powodu, by do tego wracać. Mi w głowie niestety pozostało. Może jednak warto poczekać na ultimate explanation.
Tymczasem konkurencja zorganizuje swoją imprezę… we wrześniu! Po [wulgaryzm] tak późno? Ale to temat do dyskutowania pod osobnym artykułem. Tutaj skupiamy się jedynie na „Pixel Heaven”.