W styczniu 1993 roku odbył się pierwszy finał WOŚP. To co zrobił Jerzy Owsiak zaskoczyło pozytywnie Polaków i niektórych nakręciło do pomagania innym. Wśród „nakręconych” znalazła się redakcja Top Secret. „Zepsół” wpadł na pomysł, by czytelnicy chcący pozbyć się starych komputerów dostarczyli je do redakcji, a ta przekaże je potrzebującym. W lutym 1993 we wstępniaku do TS-a nr 14 Borek napisał:
„Jest bardzo wielu chętnych do sprzedania starszych komputerów ośmiobitowych – małych Atari, C64, Spectrumów. Zdaje się, że dość trudno w tej chwili znaleźć nabywców […]. Większość tych, którzy chcą sprzedać, zapewne nigdy nie pozbędzie się swoich komputerów, które w efekcie będą zagracać mieszkania […]. Proponuję więc akcję Bajty Dla Wszystkich. W jej ramach postaramy się zebrać niepotrzebne, niesprzedawalne, a działające komputery i przekazać je domom dziecka.”

W następnym numerze naczelny przypomniał o toczącej się akcji, obiecał też że jak coś się ruszy to da znać. Ale nie dał. Czas uciekał i nic. Ani słowa o Bajtach Dla Wszystkich, żadnego komentarza, przygotowań do finału, rozliczenia akcji. Temat ulotnił się jak kamfora. Przeglądnąłem dwa razy stos gazet, wreszcie nie wytrzymałem. Napisałem do Borka. Po 30 latach wciąż pamiętał! Odpowiedź była tyleż krótka, co smutna: „Nic z tego nie wyszło. Zero odzewu.”
Dlaczego? Sięgnąłem pamięcią do tamtych czasów, przypomniałem sobie problemy ze sprzedażą własnego C64 i chyba zrozumiałem, czemu inicjatywa Top Secretu nie wypaliła. Łatwiej było wrzucić pieniążek do puszki WOŚP niż pozbyć się ukochanego sprzętu. Mimo iż przestarzały, wciąż miał swoją (niemałą) wartość. Większość ludzi kupowała nowy komputer dopiero wtedy, gdy sprzedała stary. W końcu jakiś nabywca się znajdował. Ponadto większość czytelników TS-a to była młodzież i dzieciaki, o zgodę na oddanie komputerów musieli z pewnością pytać rodziców, a ci nigdy w życiu by się na taki gest nie zgodzili. Na pewno dobrze pamiętali, jak wcześniej musieli na niego odłożyć kilka pensji.
Gdyby dzisiaj Borek i redakcja Top Secretu ogłosili analogiczną akcję Bajty dla Wszystkich, nie narzekaliby na brak darczyńców. Tylko że TS-a już nie ma. No i nie wiadomo, czy dzieciaki chciałyby jeszcze grać na atarynce, spektrusiu czy innym komozłomie.


Przecież taka akcja mogłaby być za kilka miesięcy ogłoszona na łamach „CD-Action” oraz „PSX Extreme”. Oczywiście przedsięwzięcie w ramach finału „Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy” edycji 2024 musiałoby być dostosowane do dzisiejszych czasów. Czyli już nie Commodore czy Atari, a bardziej któreś z poprzednich generacji konsol trzech wielkich firm. Niemniej jednak pomysł reaktywacji akcji jest na swój sposób genialny i wart przedłożenia go redaktorom naczelnym dwóch magazynów growych cały czas ukazujących się na rynku.
Dziś domy dziecka nie są tak biedne jak kiedyś. Chciałem sprezentować paczkę używanych, ale w bardzo dobrym stanie ubranek dziecięcych. Dzwoniłem po tych placówkach i usłyszałem, że używanych nie przyjmą, tylko nowe.
Czasy się zmieniają, a wraz z nimi wszystko. Na niemal wszystkich płaszczyznach. Rozumiem Twoje rozgoryczenie. Mogłeś najzwyczajniej w świecie za którymś wynoszeniem śmieci zabrać ubranka i w kolejnym po prostu worku wrzucić je do kontenera na odzież używaną. Byłoby szybciej, byłoby łatwiej. Wybrałeś jednak chęć udzielenia pomocy dla domu dziecka, co jest oczywiście godne podziwu.
Rozumiem też podejście domów dziecka. Z tego co piszesz wynika, że akceptują (choć może też nie wszystkie tego typu instytucje) jedynie nowe ciuchy – mimo faktu, że oferowane im używane są w bardzo dobrym stanie i wyprane.
Aczkolwiek sprzęt elektroniczny (w omawianym przypadku – konsole) stanowi inną kategorię przedmiotów i z oczywistych względów nie ma potrzeby zdobycia go w stanie nowym. Same „maszynki do grania” stanowią też dużo wyższą półkę cenową, co sprawia, że są trudniejsze do zdobycia, w efekcie czego wydają się być tym, czego domy dziecka nie odmówią przyjęcia. Nie stanowią oczywiście dóbr pierwszej potrzeby, jednak zapewnić mogą zaspokojenie potrzeb rzędu wyższego, co również jest istotne.
W tej inicjatywie niezbędna byłaby oczywiście chęć podzielenia się takim sprzętem (odłożonym do piwnicy, zastąpionym nowszą wersją) przez posiadaczy. Kiedyś nie wypaliło. A teraz? Czasy się zmieniają, a wraz z nimi wszystko. Na niemal wszystkich płaszczyznach.