Strona główna » Newsy » Pixel nr 6/2020 (60)

Pixel nr 6/2020 (60)


Opublikowano: 05/06/2020 | Autor: Avok

Fioletowy jak diabli Pixel nr 60 trafił do mnie jak nigdy tuż po druku. Bez ogródek rozrywam więc folię (aha, nie ma folii) i biorę się za przegląd materiałów.

Wita mnie wstępniak, gdzie Micz wspomina swoje pierwsze ECTS i płynnie konkluduje, dlaczego robi to co robi. Jednocześnie mamy okazję zobaczyć, jaki był z niego przystojniak 40 lat temu. Przeskakuję Indykarium (Junior, nieopierzony programista indie przeczyta nudy Borka za mnie) i Vive VR Corner, by trafić na nowy dział: Pixel Kids. Szanuję pomysł, ale moje dzieci mogłyby mieć własne dzieci i choćby dlatego nie zatrzymam dłużej wzroku na tym miejscu. Poza tym trochu przegięli z czcionką, a ja nie mam lupy.

Dział gier otwiera recenzja zremasterowanej Mafii II, którą męczyłem jeszcze na PS3. Wspaniała gra, ale ja ją zapamiętałem głównie dzięki bugowi, przez który nie wbiłem platyny. Dalej widzę kolejne remastery, w tym okładkowego Saint Row: The Third, garść indyków i dwa ciekawe tytuły: Maneater i Minecraft Dungeons. Pierwszy intryguje mnie ze względu na oryginalny pomysł (bycie rekinem – taką prawdziwą drapieżną rybą, nie finansjery). Drugi interesuje za to Juniora, bo ktoś mu powiedział, że to takie klockowe Diablo, a jak można nie kochać Diablo?

W tym miesiącu na najlepszą grę na świecie wybrano Contrę. Tytuł Konami zna każdy i nie ma się co rozpisywać na jego temat, moim zdaniem nie zasługuje jednak na takie wyróżnienie. Zasługuje natomiast opisywany parę stron dalej Rick Dangerous. Ta gra to po prostu miód i hardcore w najczystszej postaci. Odpaliłem ją ostatnio na komozłomie i stwierdzam, że w ogóle się nie zestarzała. Ale trudna jest jak cholera i ile „kurek wodnych” w trakcie zabawy wykrzyczałem, to wie chyba tylko mój kot. W bieżącym Pixelu znajdziecie także wywiad z twórcą Ricka. Przeczytam go z chęcią – może się dowiem, dlaczego zaprojektował grę, w której się ginie co parę sekund.

Najobszerniejszym artykułem w numerze jest historia komiksowego czasopisma Relax. Przyznaję, że nie mam z nim tak ciepłych wspomnień jak ze Światem Młodych. Trudno zresztą mieć, jeśli prawdopodobieństwo kupienia komiksu w normalnym obrocie było równe zero. Czasami antykwariat, giełda książkowa czy dobre znajomości dawały jakąś szansę, niewielką. Za to Żołnierza Polski można było kupić wszędzie, to kupowałem. Wracając do Pixela, z dużych tekstów wpadł mi jeszcze w oko art o filmach i grach o piratach (tych karaibskich z szablami, nie komputerowych). Do tego dochodzą inne publikacje, które mi umknęły plus drobnica: felietony „ważniaków”, kosmiczne opowieści, big-boxowe skarby, komiks, Sidequest itd. Z niepokojem obserwuję rozrastanie się tego ostatniego działu – to już prawie 10 stron! O wszystkim i niczym.

Przede mną literacki wieczór. Za oknem brzęczy deszcz, w stereo muzykuje Limahl, w kubku bulgocze wieczorna kawa. Otwieram Pixela na felietonie o kosmicznych hotelach. Ano właśnie, nie załatwiłem sobie jeszcze hotelu na tegoroczne wakacje…

Pixel nr 60 – przednia okładka
Pixel nr 60 – tylna okładka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *