Uzupełniłem swój zbiór czasopism o pojedyncze egzemplarze CD-Action i Pixela i aż o 11 numerów GameStara. Brakuje mi naprawdę niewiele, by mieć ich całą kolekcję. Spędziłem przy tej okazji kolejne godziny nad wertowaniem zawartości poszczególnych GameStarów. Nie chcę się ponownie rozwodzić nad przyczynami upadku tego pisma, natomiast doceniam fakt, że podjęto spory wysiłek, by podbić polski rynek. Pierwszy, kwietniowy numer z 2003 roku miał 132 strony, 3 CD i cenę 17,90 zł, czyli plus minus tyle, co CD-Action. Kilka miesięcy później, we wrześniowym numerze 5/2003 nastąpiła kulminacja – 196 stron, 1 DVD i 2 CD (lub 4 CD), a to wszystko za 19,90 zł! Przebogate wydanie, prawdziwy złoty cielec. Konkurent z Wrocławia był bez szans. Cóż z tego, skoro był to wybryk jednorazowy i liczba stron rychło spadła do poziomu 148 stron, a i płytek z numeru na numer było coraz mniej. Widać sprzedaż nie poszła po myśli IDG i trzeba było redukować koszty. Dalej poleciało już z górki: przejście na edycje tylko elektroniczne, dwukrotna próba reaktywacji na papierze (2005 i 2009-2010 rok), wreszcie odejście już na stałe do krainy wiecznych łowów. Dziś, gdy wstukacie adres www.gamestar.pl, wyskakuje strona… PCWorlda.
Zbiór GameStarów w zasobach Zapachu Papieru
Opublikowano: 07/03/2017 | Autor: Avok
W magazynie „Click” 10/2003 w dziale listów do redakcji jeden z czytelników owego zawarł aż 7 pytań. Przedostatnie brzmiało…
„6. Czemu wasi konkurenci (nie będę wymieniał) nadal są na rynku i wiedzie im się dobrze (tyle tego cho***stwa) : D)?”
W odpowiedzi mogliśmy przeczytać…
„Ad 6. Eeee, coraz to jeden Murzynek odpada z rywalizacji. Tylko w ciągu ostatniego roku „Top Secret” zdechł, „ŚGK” zdechł, „GameStar” i „Gry komputerowe” konają w boleściach. Jest dobrze i niech nikt mi nie wyrzuca, że życzę źle konkurencji. Życzę jej jak najgorzej, bo od tego zależy, czy dalej będę podpalał cygara studolarówkami. A lubię to zajęcie…”
Powyższe nie przeszło bez echa i w magazynie „GameStar” 07/2003 w dziale listów do redakcji jeden z czytelników owego zawarł 1 zaledwie pytanie, które brzmiało…
„W Clicku ten żabojad z Marsa Frogger i niejaki Randall napisali, że GameStar „zdycha”. Czy to prawda?”
W odpowiedzi mogliśmy przeczytać…
„Jak widać, ukazało się już siedem numerów GameStara, a w chwili, gdy czytasz te słowa, kończymy powoli ósmy i nic nie wskazuje na to, abyśmy mieli zdechnąć. Wiele innych pism, tworzonych z dużo większym nakładem sił i środków oraz nawiązujących bezczelnie tytułami do dawnych, kultowych magazynów, zakończyło swoją działalność już po trzecim numerze, nic zatem dziwnego, że konkurencja jest niezadowolona z istnienia GameStara. Niestraszne nam są jednak pogróżki sługusów wielkich korporacji wydawniczych. Frogger, jako pierwszy kosmonauta wybiera się na Marsa, a w swoim garażu buduje mecha, co aż zanadto tłumaczy jego stan umysłu. Randall zaś do tego stopnia identyfikuje się ze swoją korporacją wydawniczą, że wszczepił sobie w pewną część ciała chip (sam się domyśl, w którą) pobudzający go do efektywnej pracy i zmiękczający mu kręgosłup, aby mógł jak najniżej kłaniać się swojemu dyrektorowi wydawniczemu. Zdradzając zaś sekrety kuchni konkurencji, nadmienimy, że Randall to ta sama osoba, co niejaki Zaręba pisujący do nieregularnika Fantasy. A Zaręba to z kolei niejaki de Craft, poczciwy piekarzyna, który bezczelnie przyssał się do starego, polskiego rodu Zarembów.”
Po tym numerze wyszedł jeszcze tylko ten wspomniany w odpowiedzi, czyli 08/2003 (co prawda tytuł był dwukrotnie reaktywowany, ale bez większych sukcesów). Taki to był rok. Taki to był magazyn.
Przeczytałeś właśnie drugi felieton z cyklu wspominkowego. Pierwszy możesz przeczytać na…
https://zapach-papieru.pl/2015/08/10261/