Jerzy Poprawa, [Mac Abra]
Rok urodzenia: 1963
Praca w pismach: Computer Studio Wydanie Specjalne (1995), CD-Action (1996-obecnie), Cool Games (1999), Retro (2016-2017, 2022-obecnie)
Stanowisko: redaktor, redaktor naczelny (CD-Action, Retro)
Inne pseudonimy: Smuggler, Lifter, Old Smuggler, Sorcerer
Jerzy [Mac Abra] Poprawa – autor tekstów, scenarzysta, redaktor czasopism komputerowych i o grach, redaktor naczelny CD-Action. Pierwsze teksty z dziedziny komputerów publikował w połowie lat 90-tych na łamach magazynach Amigowych, jak C&A (1994), Amiga Magazyn, Amigowiec czy Amiga Computer Studio, a także w Computer Studio Wydanie Specjalne. Jednocześnie pracował jako scenarzysta gier (Lew Leon, Clash) w firmie Leryx Longsoft. W połowie 1996 roku dołączył do CD-Action (nieformalnie od nr 2 z czerwca 1996 roku, formalnie od stycznia 1997 roku), z którym związany jest do dzisiaj. W prawie 25-letniej historii pisma był trzykrotnie redaktorem naczelnym – w latach 1997, 2007-2015 i 2016-2017. W międzyczasie pracował również w redakcji innego pisma z grupy wydawniczej CDA – Cool Games (którego nazwę wymyślił), gdzie zajmował się wsparciem klienta.
Jerzy [Mac Abra] Poprawa jest autorem niezliczonej ilości artykułów, felietonów i recenzji, zamieszczanych na łamach CD-Action. Włącza się także w organizowane przez redakcję projekty (np. pismo Retro). Najbardziej jednak znany jest z prowadzenia rubryki „Action Redaction”, w której pod pseudonimem Smuggler odpowiada na listy i e-maile czytelników. Rubryka na przestrzeni lat zyskała olbrzymią popularność, a kontrowersyjny styl odpowiadania fanom i antyfanom uczyniły ze Smugglera największą gwiazdę CDA.
Poza zamiłowaniem do gier (ulubione gatunki to strategie turowe i RPG), Jerzy Poprawa pasjonuje się historią II wojny światowej. Jest miłośnikiem militariów z tego okresu, w szczególności czołgów. Inną dziedziną w kręgu jego zainteresowań jest astronomia.
Jerzy Poprawa od najmłodszych lat przejawiał zdolności literackie. W 1984 roku został nagrodzony w konkursie na recenzję filmu z uniwersum Gwiezdnych Wojen, zorganizowanym przez redakcję Świata Młodych. Jego tekst „Czym są Gwiezdne Wojny?” opublikowano w nr 136/84 z 13 listopada 1984 roku. Kilka lat później wydał powieść Science Fiction zatytułowaną „Piloci purpurowego zmierzchu„. Książka ukazała się w 1990 roku nakładem Wydawnictwa „Epoka” i w internecie zebrała pochlebne opinie: „Świetna powieść z granicy Space opery, Hard SF i Wojennej fantastyki, opowiadającej o ziemskich najemnikach na wojnach obcych… mocno refleksyjna, świetne opisy walk, zaskakujące koncepcje jak na lata 80-te. Klimatem zbliżona bardziej do Wiecznej Wojny niż Żołnierzy kosmosu, trochę jest dla fanów Chłopca i jego Czołgu i Gateway.” Jako główną wadę „Pilotów” wymieniana jest skromna liczba stron (zaledwie 134).
W CD-Action nr 4/2009 książka „Piloci purpurowego zmierzchu”, w ramach żartu primaaprilisowego, została zrecenzjonowana na łamach „Magazynu prawie kulturalnego” przez kolegów redakcyjnych Jerzego Poprawy. Poniżej ich opinie:
Tytułem wstępu: niektórzy czytelnicy prosili, abyśmy od czasu do czasu zrecenzowali jakąś starszą rzecz, którą uważamy za godną uwagi, a nie skupiali się tylko na nowościach. Recenzowanej poniżej książki Ghost poszukiwał w internecie, w antykwariatach, na giełdach i w końcu po długich trzech miesiącach polowania trafił na nią na Allegro. Panie i Panowie: oto przed wami recenzja pierwszej i jedynej powieści naszego (OŻW) Redaktora Naczelnego. Który bardzo nie lubi o niej rozmawiać i twierdzi, że na szczęście jest już dziś nie do kupienia. Akurat! Prima aprilis, Mac Abro! (*)
Ghost: Czy da się napisać powieść s.f. w tydzień? Autor recenzowanego dzieła udowodnił, że nie. Zajęło mu to trzy dni więcej 🙂 Piloci to powieść z nurtu militarnej s.f. Fabułę da się podzielić na dwie główne części. Jedna to opowiastka o życiu żołnierzy w armii przyszłości, druga to barwna space opera z obowiązkowymi walkami w kosmosie i na powierzchni planety. W pierwszej części książki widać mocną fascynację autora powieścią Harry’ego Harrisona „Bill bohater galaktyki” oraz reminiscencje z własnych doświadczeń z wojskowością. Druga część to szczegółowo opisane walki w przestrzeni kosmicznej, wskazujące na zamiłowanie autora do myśliwskich pojedynków, jakie toczono podczas drugiej wojny światowej, oraz opisy walk na pokrytej dżunglą planecie, które z kolei wskazują, że i amerykańskie filmy o wojnie w Wietnamie nie są mu obce. Na duży plus należy zaliczyć pomysł, na jakim bazuje główna oś fabuły. Przyznaję, że jest on na tyle oryginalny, że – mimo iż przeczytałem tony powieści i opowiadań fantastycznych – nie widziałem, aby jakiś inny autor wpadł na niego. Choć po książce widać już pewien upływ czasu, wydaje mi się, że gdyby autor pokusił się o poprawioną reedycję, mogłaby się ona stać hitem. Kto wie, może nawet tak dużym, by w oparciu o jej fabułę powstał najdroższy i najbardziej spektakularny film w historii polskiej kinematografii.
Cormac: Do książki podchodziłem ze sporą rezerwą, bo raz, że nie lubię literatury SF, dwa, że temperatura wypowiedzi Mac Abry na temat jego własnego dzieła była co najwyżej letnia (nie chciał udostępnić książki dobrowolnie). I początek był raczej ciężki – musiałem przeć pod prąd zarówno męczących mnie futurystycznych realiów, jak i tragicznego poziomu korekty i redakcji tekstu (niechlujstwo na maksa – za takie coś w CDA zbiorowo stracilibyśmy pracę). Ale że książka nie jest gruba, postanowiłem przebrnąć przez całą i okazało się, że dalej jest o wiele lepiej. O ile zaczynałem ją z poczucia obowiązku, o tyle kończyłem już z własnej woli. Jest tu kilka fajnych pomysłów, jest kilka nieźle nakreślonych postaci. Nieco uciążliwy był momentami nazbyt kwiecisty styl narracji, ale generalnie jakoś mi on do Mac Abry jako gaduły pasuje. Ogólnie – nie męczyłem się zbytnio przy „Pilotach” i mam nadzieję, że zostanie to uwzględnione przy przyznawaniu premii. 🙂
Hut: Autor nie chciał udostępnić książki dobrowolnie, bo wiedział, jakie skarby kryje – i nie miał zamiaru dzielić się nimi z nami, maluczkimi śmiertelnikami. O czym mowa? O najprawdziwszych perłach ojczyzny polszczyzny, które jeden z poprzednich recenzentów określił mianem „nazbyt kwiecistego stylu” (i jeszcze spodziewa się premii…). Nie chciałbym być gołosłowny, więc przytoczę kilka smaczków. Zwykła libacja alkoholowa zaczyna się tu od słów: „Zostałeś skazany na czynny udział w egzekucji butelki, której wina jest bezsporna. Mogła przecież stawić opór”. W igraszkach po spożyciu bohaterowi towarzyszyła wspaniała, ruda, rozłożysta i prężna z biustem jak kopuły bojowe i temperamentem dzikiego zwierzęcia”. Zmagania z kacem dnia następnego autor przedstawia słowami: „Korzystając z zagapienia zwyrodnialca obsługującego imadło włożyłem na siebie wymięty cyrkowy kolorowy trykot”. Mocne. Żeby jednak nie było – to książka nie tylko o imprezach. Trzeba przyznać, że w „Pilotach…” jest też sporo rasowego s.f. Wyrażonego równie… barokowo. A choćby tak: „Chmury gazów ścieśnionych własną grawitacją ukrywały przed ciekawskim okiem megaoceany metalicznego wodoru, wzburzane ciągłymi nawałnicami metanowego wiatru, przestrzeliwane potwornymi wyładowaniami, do których nie pasowało swojskie określenie piorun”. Kto tak teraz potrafi pisać? Tylko Mac Abra!
Qn’ik: Oj, chłopaki, grabicie sobie. Nie zamierzam poddawać się oportunizmowi, więc nie dołączę do waszych peanów. Zwłaszcza że książki nie przeczytałem w całości, bo liczba chętnych do zagłębienia się w nią była tak duża, że nie starczyło mi czasu. Fanem s.f. nie jestem, z tego gatunku dla przyjemności czytałem chyba tylko Lema, ale… kurczę, ta książka nie jest na pewno czymś, czego by się można wstydzić (choć oczywiście wstydzić powinny się osoby odpowiedzialne za korektę i typografię).
Czarny Iwan: Właściwie chciałem się przyjrzeć zagadnieniu wspomnianych przez Huta „kopuł bojowych” przez pryzmat poglądów Junga oraz znanej powszechnie fascynacji Mac Abry różnicami w kształtach schronów przeciwlotniczych. Myślę jednak, że uważny czytelnik z przyjemnością sam będzie odkrywał pewne interesujące konstrukty zdaniowe sugerujące drugie, a czasami nawet trzecie dno, żeby nie powiedzieć wprost – depresję. Oczywiście będzie to czysta ekstrapolacja, jednakowoż książka Jerzego doskonale nadaje się do prognozowania pewnych przypadków, szczególnie w odniesieniu do poglądów zawartych w dziele „Symbole przemiany. Analiza preludium do schizofrenii” Carla Gustava Junga. Jednocześnie poszczególne, zamknięte, choć odrobinę niedoszlifowane facecje pozwalają na odbiór książki w sposób bardziej frywolny czy wręcz zabawowy, bez balastu psychologii analitycznej. Polecam.
(*) Ta odsłona Magazynu jest ewenementem w historii CDA, a może nawet i świata (a co!). Nieczęsto się bowiem zdarza, że redaktor naczelny nie widzi stron, które wchodzą do jego pisma. Jak to możliwe? Wszystko zawdzięczamy spiskowi – o tym tekście wiedzieli wszyscy poza Mac Abrą. Strony zostały napisane, złożone i podrzucone do drukarni po kryjomu. Specjalnie dla spokoju sumienia Szefa (żeby miał co zobaczyć i zaakceptować do druku) przygotowaliśmy też inną, normalną wersję Magazynu – tę znajdziecie na naszej stronie www.cdaction.pl.
Opinie redaktorów o Jerzym [Mac Abrze] Poprawie, zamieszczone w rubryce „Pod ostrzałem” (CD-Action nr 104 – 10/2004):
1. Jeśli redakcja to zestaw komputerowy, to Mac Abra jest…
Smuggler: Jednostką centralną.
Czarny Iwan: Czerwoną migającą złowieszczo diodą LED.
Qn’ik: Czołgiem.
eld: Makabrycznie starym procesorem.
Ghost: Solidną, blaszaną i wzmocnioną obudową.
Hut: Albo, Albo… Cholera, wyczerpaliście wszystkie możliwości.
Allor: Wcale nie wszystkie, mógłby być jeszcze zegarem czasu rzeczywistego z alarmem ustawionym na deadline.
gem: Podkręconym CPU z tendencją do cyklicznego – comiesięcznego przegrzewania się.
2. Bohatera/potwora z jakiej gry przypomina?
Smuggler: Na pewno potwora. Szczególnie w deadline’ie.
Czarny Iwan: Pacmana.
Qn’ik: Tygrysa. Nie, nie tego z Kubusia Puchatka. A jeśli nie przypomina, to przynajmniej chciałby.
eld: Jednego z magów z Niewidocznego Uniwersytetu z Discworld II (gabaryty).
Ghost: Czterech pancernych razem wziętych. Bez psa.
Hut: Hermionę z Harry’ego Pottera. Czemu? Nie wiem…
gem: Zeusa, Pana Olimpu. Gdy ciska gromy.
Allor: Wielgachnego czerwonego smoka, którego aż korci, by zionąć.
Komentarz zainteresowanego: Jestem pod wrażeniem. Hermiona… hm… tak… Powiedzmy: mówcie mi Herman.
3. W jakim świecie gry / ewentualnie jako jaka rasa czułby się jak ryba w wodzie?
Smuggler: Jako dowódca czołgu w II wojnie światowej. A dajcie mu jeszcze Tygrysa…
Czarny Iwan: Jako Bomberman w grze pod tą samą nazwą.
Qn’ik: W takiej, w której można by przemieszczać się za pomocą czołgu między planetami. Połączyłby swoje zainteresowania.
eld: Jakaś strategia turowa (no bo refleks już nie ten) w realiach II wojny światowej.
gem: Nieważne – gdzie, ważne jak. Nieznośnie… 😉
Ghost: Marines w Wietnamie.
Hut: Ewidentnie strategia turowa. Demoniczny dowódca czołgu – widma, z czarnym kotem u boku.
Allor: I niestety nic innego wymyślić się nie da… Czołg, kot i II wojna światowa być muszą.
Komentarz zainteresowanego: Marines w Wietnamie?! Ja??? Chryste, nie! Ale czołg + kot + II wojna (wojna – byle w grze, nie na żywo) to i owszem, owszem.
4. Największa zaleta.
Smuggler: Też lubi Garfielda…
Czarny Iwan: Nie wylewa za kołnierz.
Qn’ik: Cholernie dobry szef. Nie musi wzbudzać strachu, by mieć szacunek. I poza erudycją ma jeszcze głowę na karku.
eld: Nieźle ci, Koniu, poszło bez wazeliny. Zaleta? Też lubi historię II wojny światowej.
Ghost: Nie jest w stanie mnie przekrzyczeć.
Hut: Że wbrew ksywce nie jest makabryczny.
Allor: Jak nie ma akurat deadline’u, jest naprawdę miłym człowiekiem. 🙂
gem: Nie ciska się o obrazki. Koncentruje się na Allorze. 😉
Komentarz zainteresowanego: Allor, gdzie są do @$%^&*! te @!%^$#& screeny?!! Tjaaaa… wcale mi to nie sprawia przyjemności. Ale czasem tylko tak można zdobyć „serca i umysły” ekipy zajętej ET czy innym hentajem…
5. Największa wada…
Smuggler: …ale bardziej lubi Tygrysy.
Czarny Iwan: A najbardziej Oktoberfest.
Qn’ik: Zdarza mu się używać słowa „mi” na początku zdania. 🙂
eld: Kompletnie nie zna się na fpsach, zwłaszcza w realiach II wojny światowej.
Ghost: Nie gra w Enemy Territory.
Hut: I myśli, że Medal Of Honor jest lepsze od Call of Duty.
Allor: Jest tylko parę takich dni (patrz: poprzedni punkt) w miesiącu. 😛
gem: Gdyby był paragraf za opowiadanie starych dowcipów i kumulacja wyroków, miałby pięciokrotne dożywocie. :\
Komentarz zainteresowanego: A kto w redakcji najwięcej gra w MoH i CoD, no – kto? A CoD jest lepsze od MoH, nie ma wątpliwości. I dzięki Bogu, że to tylko kilka dni w miesiącu jest nerwówka, bo już dawno by mnie szlag trafił…
6. Dlaczego dałbyś mu podwyżkę?
Smuggler: Bo inaczej on mi jej nie da, hehe.
Czarny Iwan: Bo by pewnie coś postawił.
Qn’ik: Bo nikt tak na nią jak on nie zasłużył. Serio.
eld: Dunno… to pytanie i tak jest czysto teoretyczne.
Ghost: Sam sobie da, 😉 więc moje zdanie jest rozważaniem czysto teoretycznym.
Allor: Bo zadowolony szef to miły szef.
Hut: Może się podzieli?
gem: Gdybym mógł, to bym dał. Serio, serio.
Komentarz zainteresowanego: Zapomnij Hucie, zapomnij… Ja może i jestem altruistą – ale mój altruizm sięga co najwyżej drugiego śniadania. 🙂
7. Dlaczego nie dałbyś mu podwyżki?
Smuggler: Spróbuj który nie dać podwyżki bezpośredniemu przełożonemu… Powodzenia przy szukaniu nowej pracy…
Czarny Iwan: Bo i tak żyje jak panisko.
Qn’ik: To człowiek, który potrafił kupić kanapkę na wynos za 10 złotych w barze obok redakcji. Czy komuś takiemu potrzebna jest podwyżka? 😉
eld: Właśnie. Opływa w luksusy, więc jest mu zbędna.
Ghost: Bo ja sam nie dostałem i uważam, że inni też powinni poczuć, jak to jest „nie dostać zasłużonej podwyżki”.
Hut: (Te pytania z podwyżkami są… krępujące) Z tych samych powodów, co Billowi G.
Allor: Czy odpowiedź w rodzaju „bo taka jest polityka firmy?” będzie wystarczająco neutralna?
gem: Podwyżkę? A co to takiego?
Komentarz zainteresowanego: Allor, ty się marnujesz, ty powinieneś być dyplomatą! Ty talent masz!
8. Cecha charakterystyczna…
Smuggler: Narastająca wraz z deadline’em nerwowość, przechodząca w stany furii i amoku a la Freddy Kruger w najlepszych filmach.
Czarny Iwan: Czerwony nos, szeroki uśmiech.
eld: …do tego okulary i łysina oraz wydatny brzuch świadczący o tym, że praca mu służy.
Qn’ik: Zamiłowanie do prowadzenia wielogodzinnych redakcyjnych dyskusji i snucia (skądinąd naprawdę ciekawych) opowieści o militariach z czasów drugiej wojny światowej.
Ghost: Kulturalny i generalnie spokojny poza deadline’em. Tylko dwie osoby potrafią zmusić go do publicznego puszczenia wiąchy, Eld i Damian (korektor). 🙂
Hut: Ja tam wiąchy nie słyszałem. Jak dla mnie wyżej niż przeciętny poziom, kultura, klasa, smak. Coś jak Miłosz. I Niemen. Tylko oni nie żyją.
Allor: I jeszcze zabieganie oraz nie przywiązywanie zbyt wielkiej wagi do tego, co który z rodzimych dystrybutorów dystrybuuje.
gem: Osobnik dotknięty poważnym hysiem historycznym. W dyplomacji wyznawca szkoły francuskiej.
Komentarz zainteresowanego: obecne gabaryty 177 cm/74 kg z tendencją zniżkową (zrzuciłem 15 kg! A co, pochwalę się!). O tym, jak praca mi służy, lepiej świadczy mój żołądek i moje ciśnienie. Ale jakoś ciągle żyję i zamierzam jeszcze pożyć. Co do wypowiedzi Allora – w czasie deadline’u zapominam często nawet jak się nazywam, a nie tylko, czy grę X wydaje dystrybutor taki czy siaki. Stres to paskudna rzecz!
Komentarz Mac Abry na koniec. Fajnie się przejrzeć w cudzych oczach. Serio! Nawet jeśli komentarze są zwykle niezbyt serio. W każdym razie gdyby nastąpiły jakieś red(a/u)kcje albo trzeba było wyznaczyć kogoś np. do umycia redakcyjnych kibelków szczoteczką do zębów, kandydata już mam, hehe.
Wywiad z Jerzym Poprawą, przeprowadzony przez Zapach Papieru w październiku 2021 roku:
– Byłeś Amigowcem. Dlaczego Amiga, a nie Atari ST?
Bo jestem niespełnionym (komputerowym) muzykiem. Bozia dała chęć komponowania ale poskąpiła talentu (raz III miejsce na jednym z copy-party, ot i cała moja muzyczna kariera). Ale dźwięk jaki wydobywał z siebie komputer zawsze miał dla mnie duże znaczenie. Więc gdy pierwszy raz usłyszałem jak brzmi Amiga – było jasne, że tylko ona! Na pecety się przesiadłem jak pojawiły się karty muzyczne…
– Jesteś symbolem walki o nienazywanie pism o grach „gazetami”. Czy po latach widzisz efekty tej walki?
Tak, dość niewielkie ale czasem ktoś na jakimś forum nazwie jakieś czasopismo „gazetą” i zaraz ktoś go poprawia, że to nie gazeta, „co ty, Action Redaction nie czytałeś?!”
– Piszesz zawodowo o grach w tej samej redakcji już ponad 25 lat. To rekord w branży. Nigdy nie czułeś się zawodowo wypalony, nie miałeś/masz ochoty powiedzieć: dość?!
Z jednej strony – 25 lat w kółko tego samego. Można mieć dość. Z drugiej strony – żaden dzień nie jest podobny do poprzednich, testuje się ciągle nowe gry, ciągle dzieje się coś nowego. Oczywiście, że nie ma we mnie już takiego entuzjazmu jak kiedyś, wiadomo że czasem nachodzą mnie myśli typu „rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady”. Ale potem sobie myślę „masz pracę-ideał… robisz to, co naprawdę lubisz i jeszcze ci za to płacą”. I zaczynam kolejny dzień.
– Czy dostawałeś propozycje pracy u konkurencji?
Dwa razy – raz ludzie z czasopisma I/O chcieli mnie namówić bym został naczelnym, dając mi na początek 2x większą pensję niż miałem w CD-Action (a ta wcale nie była mała). Ale jakoś tak… nie poczułem tam chemii, którą czułem w CDA. Uznałem, że pieniądze to nie wszystko i odmówiłem bez dłuższego namysłu. To była dobra decyzja, gdy się patrzy jak potoczyły się losy obu pism [I/O upadło w 2001 roku – przyp.aut.]. Drugim razem, gdzieś w okolicach 2010, zadzwoniła do mnie pani z jakiejś agencji HR, czy nie byłbym zainteresowany szefowaniem „pewnego dużego portalu komputerowego o grach”. Do dziś nie wiem jakiego, bo odmówiłem z marszu. Nie żałuję.
– Ile zarabia redaktor największego magazynu o grach w Polsce?
Za mało. Zawsze za mało. Choć nie wątpię, że spora część ludzi w Polsce by się z takim osobnikiem na pensję zamieniła z pocałowaniem ręki. W dawnych dobrych czasach pensje były sporo wyższe ale to se ne vrati.
– Czym się różni pisanie do CD-Action teraz od pisania do CD-Action ćwierć wieku temu?
Wierszówka jest troszkę większa. A serio – teraz na pewno jesteśmy dużo bardziej świadomi odpowiedzialności za to co piszemy, jak piszemy, skąd czerpiemy wiedzę itd. Wtedy to był 100% fanzin, bawiliśmy się w redakcję, nie mając tak naprawdę o niczym pojęcia – ani o redakcyjnej pracy, ani o tym jak się pisze teksty. Miało to swój urok, ale jak czytam teksty – także swoje – z tamtych lat, jak oglądam tamte numery CDA, to jednak mam uczucie pewnej żenady.
– Kto i kiedy wpadł na pomysł, by w piśmie pojawiła się osoba bez tożsamości, jednym słowem Smuggler?
On sam 🙂 Smuggler wymyślił się sam, spontanicznie, to nie była wykalkulowana kreacja. Ot, pomysł by pojawił się osobnik „bez twarzy, bez tożsamości” o którym nic nigdy nie będzie wiadomo. No i pykło.
– Dziś powszechnie wiadomo, kim jest Smuggler. Czy trafiacie jeszcze na „rodzynki”, które nie nie mają tej wiedzy?
Czy świadomość, że wiesz kim jest „święty Mikołaj” poprawiło czy popsuło ci dzieciństwo? Wiele osób nie chce tego wiedzieć, nie wierzy, lub wypiera.
– Jesteś weteranem branży. Jak się czujesz pracując z ludźmi dwa, trzy razy młodszymi od siebie? Nie czujecie skrępowania, dyskomfortu, tym bardziej że Ty już w CDA nie rządzisz? Nie mówią Ci per „pan”?
Nigdy nie mówiliśmy sobie per „pan”, niezależnie od tego kto akurat rządził. Nie mam z tym żadnego problemu – w końcu pracujemy z sobą, a nie randkujemy; wiek nie czyni tu znaczącej różnicy. Nie wyzywam ich od millenialsów, a oni mnie od boomerów. Zresztą średnia wieku w CD-Action jest ciut wyższa niż uważasz. Jestem rocznik ’63. Gdyby pracowali tam ludzie 3x młodsi ode mnie, mieliby po niecałe 20 lat. No, bez przesady. Tyle to miał Cormac ale w 1999.
– Czy jesteś osobą rozpoznawalną? Zaczepiają Cię fani na ulicy prosząc o autograf?
Na szczęście nie, bo nie przepadam za czymś takim. Raz w sklepie zoologicznym, gdy kupowałem żwirek dla kota, sprzedawca zastrzelił mnie pytaniem „…a co będzie w następnym CD-Action?” I tyle. Nie mam zadatków na celebrytę, unikam kamer, reflektorów i „o k*** patrz, widzisz, to on!”. Zupełnie mnie to nie bawi, raczej męczy.
– W Action Redaction wiele razy krytykowałeś piractwo. Przyznaj się, tylko szczerze, nigdy nie korzystałeś prywatnie/w redakcji z pirackiego oprogramowania?
Prywatnie – jasne, że tak, szczególnie w latach 80 – wtedy się jechało tylko na piratach. Nie tylko je używałem ale i nimi handlowałem – w doborowym sumie towarzystwie, bo z giełdy znam np. Adriana Ch. [Adriana Chmielarza, szefa Metropolis Software, People Can Fly i The Astronauts – przyp.aut.] i „Kicię-Soft” czyli imć Kicińskiego [Michała Kicińskiego, założyciela CD Projekt – przyp.aut.] itd. itd. Przy czym piracenie skończyło się wraz z upadkiem PRL i zmianą przepisów dotyczących prawa autorskiego. Co do mej krucjaty, to powiem tyle, że pierwszym – i bardzo dobrym – szefem paryskiej policji był dawny galernik… A w redakcji używaliśmy zawsze licencjonowanego softu.
– Czemu nie grasz na konsolach?
Grywam. Nie mam uczulenia na konsole. Nawet kupiłem sobie 10 lat temu X360, ograłem na nim to, w co chciałem pograć, a nie było wtedy na PC (Alan Wake, Red Dead Redemption, Fable 3, CoDy i Black Opsy rozmaite)… i wróciłem do PC. Konsolę czasem odpalam w trybie imprezowym, w jakąś mordobijkę z kumplem potniemy z kwadrans i już. Ale generalnie po prostu wolę peceta – czasem podłączam do niego xboksowego pada, bo w niektórych grach tak wygodnie.
– Czy Twoja rodzina gra w gry komputerowe? Jeśli tak to jakie?
Żona uznawała tylko Galagę na Amigę oraz Tetrisa na PC, ale tylko tego spod DoS Navigatora. W nic innego grać nie chce, choć czasem namawiałem… ale nie za mocno, bo nie chcę żeby mi kompa blokowała.
– Uwielbiasz Garfielda, miałeś/masz też kota. Skąd ta miłość akurat do mruczków?
Mam obecnie dwa koty (trzeciego do dziś nie mogę odżałować…). Koty uwielbiam „od zawsze”. Czemu? Nie wiem. Może dlatego, ze sam mam w sobie coś z kota – jestem introwertykiem, nie lubię hałasu, tłumu, egzaltacji i jestem samolubnym egoistą o wybujałym ego. W kotach cenię to, że – w przeciwieństwie do psów – nie dają ci swej miłości tylko za to, że jesteś. Trzeba sobie na to zapracować. No i doceniam ich milczenie. Generalnie dobrze mi w kocim towarzystwie.
– W ostatnich latach, gdy poziom CD-Action spadał, byłeś na pierwszej linii ognia. Obserwowałem (i sam krytykowałem), jak starałeś się racjonalnie tłumaczyć decyzje „góry”. Czy było to łatwe?
Nigdy nie jest łatwo brać na klatę efekty cudzych decyzji, szczególnie gdy sam czasem uważasz, że są idiotyczne. Tym niemniej uważałem, że trzeba próbować wyjaśniać ludziom niektóre sprawy – na tyle, na ile było to możliwe. Szczególnie gdy obwiniano za nie nie tych, co trzeba.
– Po zmianie właściciela w 2020 roku w internecie i na łamach prasy pojawiło się mnóstwo krytyki pod adresem Zbigniewa Bańskiego, jako głównego architekta rozkładu CD-Action. Czy to rzeczywiście on ciągnął CDA na dno? A jeśli tak to czy nie mogłeś z nim jakoś pogadać, przekonać go? Byliście przecież obaj w CDA niemal od początku, współtworzyliście je, wstępniaki razem pisaliście… 😉
Zbyszek był tylko jednym z trybików w wielkim korpo. Wiele decyzji zapadało nad jego głową, a on był tylko „pasem transmisyjnym” tych poleceń w dół i na nim potem skrupiała się złość – i nasza, i czytelników. Na pewno niektóre jego decyzje, czy styl zarządzania rodem z lat 90-tych XX wieku, nie budził mego zachwytu (i nie tylko mego) – ale nie był też jakimś Darthem Vaderem siekącym redakcyjnych rebeliantów mieczem świetlnym. Inna rzecz, że nie było go łatwo przekonać do swoich racji. Przez lata był nauczycielem i zostało w nim to przekonanie, że on zawsze wie lepiej… Cóż, kto jest bez wad, niech pierwszy rzuci kamieniem.
– Jesteś wszechobecny w mediach społecznościowych, masz parę kont na FB, udzielasz się na wielu grupach. Słabo natomiast wypada twoja obecność w biznesowo-zawodowych serwisach społecznościowych, jak Goldenline (brak konta) czy Linkedin (bieda konto). Dlaczego? Nie chcesz robić kariery?
Nie. Nie wiem ile czasu przepracuję w CDA ale potem na pewno nie będę robił „kariery”. Te konta nie są mi więc do niczego potrzebne (na Linkedin założyłem je tylko dlatego, że w ten sposób mogłem się skontaktować z pewnym dawnym twórcą gier, od tej pory tam nawet nie zaglądam). Bo też jaką karierę zrobi gość w okolicach 60-tki, który w CV wpisze coś w rodzaju „ostatnie 25 lat spędziłem kierując redakcją CD-Action?”. Widzisz dla niego jakieś sensowne perspektywy pracy „w młodym, dynamicznym zespole”? No i nie przesadzajmy z tą „wszechobecnością” w mediach społecznościowych. Siedzę na FB, można spotkać mnie na forum GOLa, bywam na specjalistycznych forach fotograficznych czy astronomicznych – i to wszystko. Żadnych Instagramów, Tweetera, Twitcha, YT, TikToka, OnlyFans…
– Napisałeś powieść SF „Piloci purpurowego zmierzchu”. Nie chciałbyś ponownie spróbować sił jako pisarz? Kiedy druga część „Pilotów”?
Nigdy. Napisałem ją, bo będąc młody i durny uznałem, że będę pisarzem SF, bo to żadna sztuka. Na szczęście szybko – tak po pięciu latach góra – zrozumiałem, że nie tędy droga i znalazłem inny sposób zarabiania na życie pisaniem. Książka – cóż, grzech młodości; dobry pomysł i fatalna realizacja. Na emeryturze może napiszę ją od początku, ale tak porządnie. Tylko po to, by zobaczyć ile nauczyłem się przez te 40 lat.
– Co porabiasz, kiedy nie jesteś w pracy? Jakieś odstresowujące hobby, majsterkowanie, sport?
Słucham muzyki, czytam książki nałogowo, ostatnio też tłumaczę (dla własnej przyjemności, do szuflady) angielskie opowiadania SF. Poza tym fotografia, astronomia, whisky i dobre jedzenie (jem ale i przyrządzam, szczególnie kuchnia chińska jest mi bliska, ostatnio też hinduska i japońska). Rowerek, orbitrek, z rzadka bieganie. Czasem obejrzę TV, ale nie seriale na Netfliksie, a raczej jakieś popularno/naukowe kanały. I czas jakoś leci. 🙂
– Powróżmy z fusów: co będzie robił Jerzy Poprawa za 10 lat?
Będzie na emeryturze – wariant optymistyczny.
Będzie martwy – wariant dość realistyczny.
Dziennikarze nie żyją długo. Ale jakoś się tym nie przejmuję. Z wiekiem człowiek po prostu godzi się z życiem i jego konsekwencjami. Kiedyś, ze 20 lat temu, sobie myślałem „kurczę, szkoda że nie dożyję 2050+, nie zobaczę komputerów kwantowych, SI i lotów na Marsa”. A teraz to nawet się cieszę, że nie dożyję, bo mam wrażenie, że to będą paskudne czasy i zamiast komputerów kwantowych ludzie będą myśleć o zmianach klimatycznych, zanieczyszczeniu środowiska, kryzysach emigracyjnych itd. Nie żałuję niczego poza tym, że nie znam angielskiego tak dobrze, jak bym chciał (no i że obejrzałem „Armageddon” z Willisem).
Zapach Papieru, 5 październik 2021
PYTANIE BONUSOWE
– Co sądzisz o Zapachu Papieru? Odpowiedź może być krytyczna, byleby szczera 😉
Dlaczego niepochlebnie? Cenna inicjatywa! Niepochlebnie to czasem myślę o jego twórcy, jak wyzłośliwia się nad nowym numerem CD-Action, ewidentnie szukając dziury w całym. Ale tylko czasem. No i przyznam, że ostatnimi czasy jakoś tego już nie robisz.
Jerzy Poprawa
1995
- K-240 (poradnik cz.1, Computer Studio Wydanie Specjalne nr 2/1995)
- K-240 (poradnik cz.2, Computer Studio Wydanie Specjalne nr 3/1995)
- K-240 (poradnik cz.3, Computer Studio Wydanie Specjalne nr 4/1995)
1996
- Battleground: Ardennes (recenzja, CD-Action nr 003 – 7-8/1996)
- Battleground: Gettysburg (recenzja, CD-Action nr 003 – 7-8/1996)
- Eksperyment Delfin (recenzja, CD-Action nr 004 – 9/1996)
- Gathering ’96: wywiad z Scorpikiem (wywiad, CD-Action nr 002 – 6/1996)
- Lamer (artykuł, CD-Action nr 004 – 9/1996)
- Lew Leon (recenzja, CD-Action nr 003 – 7-8/1996)
- Mam pomysł na grę!!! (artykuł, CD-Action nr 003 – 7-8/1996)
- S.T.O.R.M. (recenzja, CD-Action nr 003 – 7-8/1996)
- Scena komputerowa: ABC sceny (artykuł, CD-Action nr 002 – 6/1996)
- Swaper (artykuł, CD-Action nr 004 – 9/1996)
- Urban Runner (recenzja, CD-Action nr 004 – 9/1996)
- Wywiad ze Skorpikiem (wywiad, CD-Action nr 003 – 7-8/1996)
- Z (recenzja, CD-Action nr 004 – 9/1996)