Gry platformowe
Powstało już tak wiele gier platformowych, że nawet doświadczony gracz może się w nich pogubić. Postanowiłem napisać ten artykuł, aby ułatwić fanom tego gatunku wybór najlepszych i najbardziej interesujących propozycji.
Pierwszą liczącą się platformówką jest z pewnością Rainbow Islands. Jako że powstała już kilka lat temu, nie posiada zabójczej grafiki ani też niesamowitego dźwięku. Od innych gier odróżnia ją natomiast jej grywalność – na tym polu „bije na głowę” większość, nawet najnowszych, platformówek (jakieś 70%). Gra opowiada o dwóch sympatycznych braciach, Bub i Bob, którzy postanowili uwolnić Tęczowe Wyspy od mnożących się stworków, oraz uchronić krainę od powodzi, przedstawionej w tej grze jako limit czasu. Jeżeli nie zdążymy dotrzeć w porę do najwyższego punktu w danym etapie, zostaniemy „zalani” i stracimy życie.
Rainbow Islands to najbardziej „klasyczna” gra, jaka chyba kiedykolwiek powstała. Pojawiła się praktycznie na wszystkich znaczących komputerach i grach video (poza „małym Atari”). Moja ocena: 93% – pomimo, że wielu z Was może się nie zgodzić z taką oceną.
Po Rainbow Islands tysiące graczy zostało zaskoczonych serią: James Pond 1 oraz James Pond 2 (Robocod). W pierwszej części pewna rybka ma do wykonania wiele bardzo trudnych misji. Ogólnie – genialna grafika, świetny dźwięk, duże postacie i płynna animacja oraz scrolling. W części drugiej Robocod (pół-ryba, pół-robot) musi uratować świat przed Dr. Maybe, który ma zamiar „obdarować” dzieci swoimi pingwino-bombami (dokładniejszy opis w ŚGK 5-6). Fanów serii informuję, że już wkrótce będą mogli cieszyć się trzecią częścią James Ponda – Operation Starfish.
Po niesamowitym sukcesie tych dwóch gier, a zwłaszcza Robocoda, wiele czołowych firm próbowało swoich sił w tworzeniu gier o podobnych cechach – świetna grafika (duże postacie i dopracowane, kolorowe tła), doskonałe efekty dźwiękowe (digitalizowane okrzyki), a przede wszystkim wysoka grywalność.
Powyższy standard z pewnością udało się osiągnąć firmie Gremlin, która wprowadziła na rynek swojego Zoola. Ogromna kampania reklamowa – koszulki, naklejki, lizaki (tak, tak, Zool jest sponsorowany przez „Chupa Chups”!) czy plakaty – zdecydowanie pomogła grze w zyskaniu popularności, prywatnie jednak sądzę, że Zool poradziłby sobie i bez tego. Tutaj sprostowanie: Zool na początku był uważany przez wielu za zmutowaną mrówkę ninja, jednak w oryginalnej instrukcji nie ma ani słowa o takiej osobowości tytułowego bohatera. W ogóle nie jest on żadnym owadem, jak został nazwany przez jeden z popularnych magazynów poświęconych Amidze i C-64. Zool to po prostu ninja z wymiaru Nth.
Program jest świetnie oprawiony muzycznie i graficznie, ma bardzo wysoką grywalność i jest pełen różnych efektów specjalnych oraz niespodzianek. Jako ciekawostkę mogę przytoczyć powstanie jednego, nigdzie dotychczas nie spotykanego, efektu specjalnego – „ducha”. Przed wypuszczeniem programu na rynek, miał on jeden błąd, a mianowicie za bohaterem podążała inna taka sama postać, robiąca wszystko to, co Zool, ale o dwie sekundy później. Błąd natychmiast zauważono, lecz został on uznany za bardzo interesujący efekt, tak więc programiści w pewnym stopniu przyłączyli go do gry.
Po wejściu na rynek Amigi 1200 natychmiast powstała specjalna wersja Zoola na ten komputer, wykorzystująca niesamowitą grafikę tej maszyny. Niedawno stworzono także wersje dla pecetów oraz Atari ST. Druga część Zoola pojawi się około października, a jedną z jej cech będzie możliwość grania na dwóch graczy! Moim zdaniem Zool jest najlepszą platformówką z całej plejady tego typu gier.
Również bardzo oryginalnym programem firmy System 3 nikt nie powinien być rozczarowany. Mowa tu oczywiście o Putty. Postać ta jest czymś w rodzaju kulki z jakiegoś bardzo elastycznego materiału (np. gumy balonowej). Potrafi się ona rozklejać, zamieniać w naleśnik, prostować, a nawet zamieniać w różne potwory. Dla wszystkich miłośników tej gry mam jednak złą wiadomość. Dotychczas jeszcze nie znalazłem 100% pirackiej wersji tej gry. Większość (o ile nie wszystkie) zawiesza się w ostatnim etapie trzeciego poziomu. Osobiście dysponuję oryginałem, dzięki czemu mogłem ukończyć tę wspaniałą grę, i muszę stwierdzić (jakby na złość), że zabawa praktycznie zaczyna się dopiero w czwartym levelu (zamiana bohatera w różne potwory). Istnieje podobno specjalna wersja
dla A1200.
Niewątpliwie świetną grą jest także Fire & Ice firmy Renegade. Opowiada ona o sympatycznym kojocie, który zapragnął odnaleźć niebezpiecznego dla całego świata potwora, który uciekł z klatki. Wszystko w bardzo udanej grze, zarówno pod względem grafiki, jak i muzyki, która jest godna polecenia każdemu wielbicielowi platformówek.
Inną firmą przodującą w dziedzinie platformówek jest Core Design. Wypuściła ona trzy świetne programy: Chuck Rock I i Chuck Rock II oraz Premiere.
Chuck Rock I to opowieść o sympatycznym jaskiniowcu, który postanowił uratować swą porwaną żonę. Akcja Chuck Rock II toczy się w kilka lat później, kiedy Chuck Rock wraz z żoną mają już dziecko. Niestety, tym razem porwany zostaje sam Chuck Rock. Dziecko Chucka wyrusza w niebezpieczną podróż, aby uwolnić ojca. Grafika w obu grach jest świetna, podobnie jak oprawa dźwiękowa.
Inną grą Core Design jest Premiere, w której to naszym zadaniem jest odnalezienie skradzionego filmu. Grafika tej gry jest naprawdę niesamowita, podobnie zresztą jak dźwięk, a co ważniejsze, charakteryzuje się doskonałą grywalnością. Natomiast kolejny wytwór Core, Doodlebug, został przez wielu uznany za skazę reputacji firmy. Gra była zbyt wolna, grywalność pozostawiała wiele do życzenia. No cóż, nikt nie jest doskonały.
Dwoma innymi wartymi odnotowania grami są z pewnością Trolls oraz Superfrog. W Trollach kierujemy poczynaniami sympatycznego bohatera, który powziął zamiar uratowania porwanych dzieci. Pomysł może nie najnowszy, ale wykonanie (graficzne i muzyczne) bardzo dobre. Niestety, grywalność nie jest najlepsza, i po pewnym czasie zaczyna ona ważyć na ocenie całości. A tak w ogóle, grę można właściwie ukończyć w ciągu kilku godzin i to bez większych problemów. Niestety. Posiadaczy komputerów A1200 z pewnością ucieszy fakt, że powstała specjalna wersja Trolls dla tego komputera. Znacznie ulepszone zostały tła (jakby z bajki), efekty dźwiękowe oraz płynność całej gry.
W Superfrogu naszym zadaniem jest uratowanie księżniczki z rąk wstrętnej czarownicy, która przy okazji zamieniła nas w żabę. Po wypiciu napoju Lucozade (nie będę go tu krytykował, gdyż ma to być artykuł o grach platformowych, a nie o napojach) nasza żaba zamienia się w super-żabę i rozpoczyna długą i niebezpieczną podróż w poszukiwaniu ukochanej. To co od razu rzuca się w oczy, to niesamowicie płynny i gładki przesuw ekranu – czegoś takiego nie widziałem jeszcze w żadnej innej grze. Wielu ludzi stwierdziło, że jest to najlepsza gra platformowa. No cóż, niestety ja się z tym nie zgadzam. Najlepszą grą platformową może być program posiadający to „coś”. Warto jednak zaznaczyć, że chociaż Superfrog nie dorównuje grom Zool czy Putty, to jest to nadal propozycja warta polecenia zagorzałym fanom platformówek.
Oczywiście gier platformowych jest znacznie więcej, ale ani miejsce, ani czas wymieniać je wszystkie. W artykule zająłem się tylko tymi, które uważam za „kroki milowe” w dziedzinie platformówek – tak po względem technicznym, jak i rozrywkowym.
Na zakończenie przedstawiam listę 20 najlepszych (moim zdaniem) gier platformowych. Zamieszczam w niej: nazwę gry i firmy, która ją stworzyła, ocenę procentową oraz rodzaje komputerów, na jakie istnieje wersja danego
programu.
Uwaga! Lista ułożona została alfabetycznie, aby uniknąć reakcji rozwścieczonych czytelników, grożących bombami za to, że ich ulubiona gra znajduje się na ostatnim miejscu. Proponuję także, aby ocenę procentową traktować z wyrozumiałością. To oczywiste, że kierowałem się własną opinią, która zresztą wcale nie musi się
pokrywać z opinią Czytelników.
Szymon Grabowski
Artykuł z pisma: Świat Gier Komputerowych nr 9-10, 9-10/1993