Trzy numery magazynu Komputer Świat GRY z końca 2001 roku wzbogaciły moją kolekcję. Z przyjemnością przekartkowałem ponad dwudziestoletnie stronice, bo muszę się Wam przyznać, że kiedyś to było moje ulubione pismo. Wprawdzie nie za grube i tylko o pecetach, na dodatek z mało konkurencyjnymi pełniakami, za to z zawartością niepodobną do innych.
KŚG wydawany był przez giganta prasowego Axel Springer Polska, a za wzór posłużył mu niemiecki Computer Bild Spiele. Pierwszy numer pojawił się na wiosnę 2000 roku, choć kilka miesięcy wcześniej wypuszczono dwie zajawki pt. Komputer Extra Gry. Edycję polską prowadzili Marcin [Martinez] Przasnyski i Aleksy [Alex] Uchański, a w zespole byli m.in. Wiktor [Sweter] Cegła, Anna Maria [Anek] Gidyńska, Dariusz [Sir Haszak] Michalski i Tadeusz [Zooltar] Zieliński. Merytorycznie mocarny team. Do każdego numeru dodawano CD-ROM z pełną wersją gry po polsku, czasami specjalnie przetłumaczoną na potrzeby pisma. To miły gest w kierunku graczy, choć serwowane tytuły nie były nadzwyczajnymi hitami i miały swoje lata. W moich świeżo zdobytych gazetkach zamieszczono Woodruffa, Caesara II i Septerra Core. Tytuły dobre, grywalne, ale bez startu do pełniaków z CD-Action.
Komputer Świat GRY miał swój niepowtarzalny styl. Brak było recenzji, zamiast tego serwowano testy – na różnych komputerach, konfiguracjach, z rozpracowaniem instalacji, grafiki, dźwięku i sterowania (podana była nawet klawiszologia!). Brano na tapetę tak „egzotyczne” sprawy jak liczbę opcji konfiguracyjnych, zapisy stanu gry czy pomoc techniczną wydawcy. Nie brakowało też opisów przejścia, od prostych ściągawek po fantazyjne poradniki (screeny z rameczkami, strzałeczkami, odnośnikami itd.). Na finalną ocenę gry składały dziesiątki ocen cząstkowych, upchane do wielgachnych tabelek. Zabiegi te miały pomóc początkującym graczom, w rzeczywistości cieszyły wszystkich z piratami na czele. Jeszcze jedna rzecz wyróżniała KŚG na tle konkurencji: redaktorzy nie podpisywali się pod tekstami. Nie wiadomo było, kto co pisał. Wszystko redagował niby ogół, czyli REDAKCJA. Głupie? Głupie. Choć nie przeszkadzało to w sprzedaży na poziomie 100 tys. egzemplarzy.
Trzy gazetki po 84 strony każda zaliczone. Mile spędziłem czas, czytając o tytułach, przy których świetnie się kiedyś bawiłem. Pamiętam Maxa Payne’a z jego pionierskim systemem bullet-time. Nie zapomnę bardzo satysfakcjonującego, ale wyniszczającego mózg poziomem trudności Commandosa 2. Do dziś wspominam frajdę, jaką dawał mi Throne in Darkness i jego niesamowite zakończenie. I tak dalej, i tym podobne.