Na razie słowa dotrzymują. CD-Action zdaniem wielu (w tym moim) miał po przejściu na system kwartalny szybko trafić do lamusa historii, tymczasem w kioskach pojawił się właśnie kolejny 332 numer. I choć w tym tempie jubileusz 400 wydań numeru odbędzie się za 17 jakieś lat i nie wszyscy tak redaktorzy (biedny Mac Abra), jak i czytelnicy (biedny ja) go doczekają, cieszmy się z tego, co mamy. A mamy ponownie 164 strony za 34,50 zł. Biorąc pod uwagę galopującą inflację można nawet stwierdzić, że jest taniej niż poprzednio. A czy lepiej?
Chwilę po zaglądnięciu do środka poczułem się jak w starym, dobrym CD-Action. Po krytycznych głosach fanów zmieniono proporcje pomiędzy działem growym a publicystyką, dając temu pierwszemu więcej miejsca (prawie 60 stron). Dodatkowo zwiększono liczbę opisywanych gier i skrócono długość tekstów. Zajmują teraz od 2 do 4 stron i nie muszę chyba mówić, że czyta się je o wiele lepiej niż kilkunastostronicowe tasiemce z poprzedniego numeru. Ponadto na kilku stronach przedstawiono dziesiątkę najlepszych indyków ostatnich miesięcy. Generalnie zmiany w rubryce gier oceniam na plus, choć sam dobór tytułów moim zdaniem mógłby być lepszy (ale to już oceńcie sami).
W dziale publicystyki postawiono również na umiarkowanie długie, maksymalnie 6-stronicowe (poza jednym) artykuły. Zaniepokojonych uspokajam: nie ma drugiej części o husarii (choć mnie się osobiście podoba) 🙂 Z ciekawszych pozycji odnotowałem arty o nowych Silent Hillach, cyberpunkowych światach w grach (wciąż obiecuję Juniorowi, że wrócę do Cyberpunka 2077) i historii bardzo przeze mnie lubianej czcionki Comic Sans (Junior, nie pukaj się w czoło!). Ponadto Dael opowiada o genezie powstania rewolweru, a Bartek Kluska przenosi nas w czasy dzieciństwa opisując tym razem fenomen Tazo i kolejki Piko (o tej drugiej jako dzieciak marzyłem i… skończyło się na marzeniach). Tyle publicystycznej „fajności” na pierwszy rzut oka.
Z pozostałych rzeczy, jakie oferuje nowy CD-Action, warto wymienić garść wywiadów (w tam z Davidem Cage’em i Marcinem Gortatem!), kilka niezłych felietonów, Action Redaction i powracające Magazyn Kulturalny i Szpile (co sobie bardzo chwalę).
Widać, że redakcja wsłuchała się w głosy czytelników, którzy chcieliby, żeby część rzeczy w nowym „ekszynie” zostało po staremu, i po początkowych eksperymentach przywróciła niektóre pierwotne działy. Generalnie mnie się to podejście podoba, dlatego mimo wysokiej ceny nowy numer CDA polecam. Sam już kozetkę przysuwam, Colę z lodem i czymś jeszcze obalam i na stronie 136 otwieram. Co, „Maverickovi” dali tylko 8 oczek?! No to koniec na dzisiaj…