Od dwóch dni nowy, 297 numer PSX Extreme dostępny jest w kioskach. Niebieska okładka z wiedźminowym wilkiem zaprasza na 108 stron wypełnionych po brzegi recenzjami najnowszych przebojów.
Powyższe zdanie to taki żarcik na początek. Nie ma recenzji. Pod względem recenzji tak źle chyba od lat nie było. Zazwyczaj opisywane jest blisko 30 tytułów, tym razem – 13! Wśród tej trzynastki też cudów nie ma, żadna z gier według redaktorów nie zasłużyła nawet na 9/10. Ósemki w różnych konfiguracjach (z plusami, minusami, a nawet „szynami”) otrzymały: Tiny Tina’s Wonderlands (Gra numeru), Weird West (najwyżej oceniona), Shantae and the Seven Sirens i LEGO Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów. „Legosy” oczywiście razem z Juniorem kupimy i jak zawsze wymasterujemy, bo kochamy tą serię żaden HIV nam jej nie obrzydzi (no ok, dał nie najgorszą, choć w naszej ocenie i tak za małą notę). A propos shitów, na to niezaszczytne miano w tym miesiącu zasłużyły Outbreak: Contagious Memories i A Memoir Blue. Co ciekawe, ta druga produkcja na Metacriticu notuje oceny na poziomie 70%, więc albo Metacritic się nie zna, albo Komodo nie zjadł przed pisaniem recenzji snickersa.
Gdy nie można pisać o nowych tytułach, trzeba zapchać miejsce publicystyką. W tym zakresie jestem na tak. Trzy tematy numeru brzmią zachęcająco: pierwszy jest o nowej odsłonie Wiedźmina, drugi o propagandzie w grach, a trzeci – o abonamentach na gry oferowanych przez trzech głównych graczy na rynku konsol. Ostatni temat szczególnie mnie zainteresował, bo Game Passa ogrywam, z PS Plusa na razie zrezygnowałem, a o usłudze Nintendo w ogóle niewiele wiem. Poczytam zatem. Z pozostałych topików, na pewno łyknę test A500 Mini (choć jej raczej nie kupię) i towarzyszący mu tekst o nowych grach na „amisię”. Z ciekawości (bo to zbrodnia!) zaliczę też tekst o emulacjach starych konsol na nowych Xbox-ach, przegląd anime Mazziego (dla obrazków, bo oprócz „Akiry” i „Death Note’a” jakoś nic mnie nie ciekawi) i art o „Koszmarze z ulicy Wiązów” (od dawna chcę namówić Juniora na seans z Freddym). A na deser skonsumuję historię Commando, gry, która zrujnowała za młodego moje finanse, a w której do dzisiaj nie mogę przejść drugiej bramy.
Mała ilość opisywanych nowości w najnowszym PSX Extreme nie wpłynęła negatywnie na zawartość pisma. Publicystyka, zarówno wspomniana wyżej, jak i nie wspomniana, rekompensuje grową maliznę. Do tego dochodzą felietony i stałe rubryki, co w sumie daje dużo fajnego contentu, zgodnie z formułą „dla każdego coś dobrego”. I choć redaktorzy dobrze się bawią nie zauważając tego, co się wokół dzieje (oprócz Miela), to lekturę najnowszego „szmatławca” z całego serca polecam. Odpalam więc OMD i ze szklaneczką dwuletniego whisky otwieram pismo na stronie 90. Commando, tylko nie to…