Pixel nr 72 trafił wreszcie do kiosków. Kupiłem, zestawiłem okładkę z okładką najnowszego numeru PSX Extreme i potwierdzam – pasują (prawie) do siebie. Choć szczerze mówiąc, bardziej mi się podoba tylna alternatywna okładka z husarią z turówki Humankind. A co w środku? Ze świeżych tytułów, w bieżącym numerze opisano 14 sztuk, z czego 8 dostało znaczek jakości. Najwyższa ocena przypadła DEATH TRASH (86%), najniższa – NECROMUNDA: HIRED GUN (65%). Żadna z gier nie okazała się absolutnym hitem, żadna też absolutnym shitem. Ja z pewnością w najbliższym czasie zagram w THE ASCENT i OMNO, które i tu, i u konkurencji zbierają pochwały, a które mam za friko w game passie. Zaintrygowała mnie także ROAD 96, na razie po krótkim opisie i obrazkach, zobaczymy, czy recenzja będzie również zachęcająca.
Dział publicystyczny cyklami gier stoi. Na w sumie 20 stronach spisano historie serii Castlevania, Zelda (pierwsze trzy części) i System Shock. Jest co poczytać, choć wielkim fanem żadnej z tych gier nigdy nie byłem. Tak jak nie byłem fanem NBA Live 98, która znalazła się w rubryce „Najlepsza gra na świecie”. Z dużą przyjemnością pochłonę natomiast artykuł o ekranizacjach przygód Pana Kleksa. Moim ulubionym fragmentem tej dziecięcej trylogii jest nie ten z robotem o imieniu Bajtek, lecz piosenka Janusza Rewińskiego „Latający Holender” z „Podróży Pana Kleksa”. Śpiewam ją niemal codziennie pod prysznicem. Z pozostałych materiałów, chętnie dzięki 21 klatkom powspominam wspaniałą Mafię, poczytam o nowych planszówkach w dziale Kostką i kartką (trzy strony, brawo!) i starych grach w Retro Express. A potem już będzie z górki, czyli inne stałe rubryki (Indykarium, Vive VC Corner, Pixel Kids) i felietony tych samych obywateli co zwykle.
Żaden z artykułów w najnowszym Pixelu nie wyrwał mnie na pierwszy rzut oka z butów, ale i tak jak zwykle jest co poczytać. Dziś ciepło, więc chłodnego browarka nie odmówię, nogi na sufit wykładam i gazetę na stronie 80 otwieram. „To jest Lucy, to Mary, a ta, ośmiornica jest siostrą potwora…”