Jakiś czas temu kupiłem za grosze Torment: Tides of Numenera na PlayStation 4. Fajna edycja, z dołączoną mapą i soundtrackiem. Stareńkiego Planescape: Torment pamiętam jako ambitny, wciągający tytuł, przy którym zarwałem wiele godzin. Na jego następcę rzuciłem się jednak bez odpowiedniego przygotowania (ogranie wcześniej czegoś podobnego, tydzień urlopu, skrzynka piwa) i szybko tego pożałowałem. Gra odrzuciła mnie na kilometr wysokim progiem wejścia, masami tekstu do przeczytania i nienajlepszą grafą. Po kilku miesiącach chcę jednak znów spróbować. Żeby złapać klimat, włączyłem najpierw płytę z soundtrackiem.
Autorem ścieżki dźwiękowej jest amerykański muzyk i kompozytor Mark Morgan. Seniorzy tacy jak Borek czy Mac Abra kojarzą go pewnie z popularnego w latach 80-tych zespołu Starship, w którym grał na klawiszach. Młodsi mogą go pamiętać z późniejszych seriali telewizyjnych (Hawaii, Bez pardonu, Instynkt mordercy) i oczywiście gier. Skomponował muzykę m.in. do Planescape: Torment, Fallout, Fallout 2, Giants: Citizen Kabuto czy Bards Tale IV. Omawiany soundtrack składa się z 22 dość wolnych, nostalgicznych utworów. Dla mnie to taki mix muzyki „Gladiatora” z „Blade Runnerem”, do tego orientalne tony (flet) i pianino na deser. Moim zdaniem wyszło średnio. Przesłuchałem płytę dwa razy pod rząd i nie wychwyciłem żadnego tematu wpadającego w ucho. Soundtrack jest idealny jako muzyczne tło w trakcie grania, ewentualnie jako rozpraszacz ciszy w trakcie np. majsterkowania. Muza zdecydowanie nie dla każdego (żona wyszła z pokoju). Dam tej płycie jednak szansę i może po jeszcze kilku odsłuchaniach między nami „zaskoczy””.