
Super Mario Odyssey to drugi duży tytuł na Switcha, który ograłem. Wielka, pełna sekretów i niespodzianek gra. Skończenie trybu fabularnego wcale nie kończy zabawy i jeśli zdecydujecie się na żmudne gromadzenie kolejnych księżyców, odblokujecie wiele bonusów, w tym dodatkowe etapy. Nie wiem, ilu ludzi samodzielnie wymasterowało ten tytuł, ale obstawiam że może promil. Odnalezienie wszystkich księżyców, nawet jeśli zna się ich lokalizację, jest prawie niemożliwe. Prawie, bo mimo iż taki tuz jak ja nie dał rady, Junior się zawziął i calaka wbił, robocop jeden.
Junior tak pokochał Super Mario Odyssey, że namówił mnie na utworzenie kącika Mariana w naszej komórce Harry’ego Pottera. Tylko, że jak ma być kącik to muszą być eksponaty. Trochę gier i handheldów się uzbiera. Wzbogaciliśmy się też o 12-centymetrową figurkę Mario i piękny album The Art of Super Mario Odyssey. Księga, wydana przez Dark Horse, odrywa tajemnice tworzenia bohaterów i świata gry. 370 stron zapełnionych jest zdjęciami, rysunkami, szkicami koncepcyjnymi, zapiskami twórców i ciekawostkami z procesu projektowania gry. Niezwykle interesująca pozycja, najpierw do pooglądania, potem do czytania. Może też służyć do samoobrony, bo swoje waży. Polecam każdemu fanowi Nintendo.
