Numer 13/2020 CD-Action trzymam właśnie w rękach. Na okładce rządzi „wikingczka”, a środek miał przejąć Cyberpunk 2077. Nie przejął. Może (?) za cztery tygodnie. W zamian coś tam na szybko dorzucono, tak aby zapełnić te 124 strony. Cóż więc szef kuchni poleca?
Jak zawsze przeskakuję zapowiedzi i przechodzę do recenzji, a tam aż 33 teksty! Dużo. Wprawdzie spora część to opisy gier na PC-ta, na którym nie gram, bo już kręgosłup (i sprzęt) nie ten, ale i tak jest w czym wybierać. Oczywiście tytułem numero uno jest okładkowy Assassin’s Creed: Valhalla. Widzę, że gra otrzymała znaczek jakości, ale i bez tego i tak bym ją kupił. Bo to „asasyn” czyli to co kocham: bezustanny grind i tygodnie nabijania platyny. Z pozostałych produkcji dużo jest średniaków, ocenionych na 5-6 punktów, brak za to killera wartego 9 i więcej oczek. Pewnie takim byłby nieobecny Cyberpunk 2077.
Przeskakując do publicystyki artykułów zakonotowałem sporo, za to tematyki retro niewiele. Co do priorytetów, z pewnością rzucę okiem na kolejny odcinek „Muzeum techniki”, poczytam o historii wirusów i starych „silento-residentach”. Ciekawie zapowiada się też felieton MQc-a o drugim The Last of Us. Wyczuwam kontrowersję i tak ma być! Wal brachu bez strachu! Również test nowego Xboxa przeczytam z ciekawością, choć decyzję już podjąłem i „klocka” nie kupię (PS5 rulez!).
Co do reszty artykułów, nic moim zdaniem wybijającego w bieżącym CD-Action nie ma. Ot, przeczytać i na drugi dzień zapomnieć. Pewnie teksty o Cyberpunku 2077 mogłyby zarządzić, no ale tych z przyczyn wiadomych nie ma. Póki co kawę jednak zaparzam, w fotel zapadam, Blue System zapuszczam i lekturę poczynam…