Nintendo 3DS to konsola, którą nie sposób nazwać sprzętem retro. Mimo to właśnie dałem skusić się na jego zakup i to z trzech powodów. Po pierwsze: cena. Za model Aqua Blue w świetnej formie (zero rysek) z peryferiami i grą Super Mario 3D Land dałem jakieś 50% rynkowej ceny. Po drugie: braki w zbiorach. Mam GB, GBC, GBA, NDS-a i Switcha, to jak nie mieć 3DS-a? Po trzecie: ciekawość. Konsolka generuje efekt 3D bez konieczności wspomagania się okularami. Chciałem sprawdzić to osobiście, bez zaglądania komuś przez ramię. Wprawdzie wielu twierdzi, że trójwymiar męczy wzrok i na dłuższą metę nie da się na nim grać, ale dzisiejsza młodzież wiadomo – delikatna jest. Kupiłem, włączyłem, gram i jestem zauroczony. No i oczy nie bolą! Na razie wszystko inne poszło w kąt, a Super Mario 3D Land, choć prostszy od Marianów na N64, GCN czy Switcha, i tak rządzi.
Acha, mimo iż na początku wspomniałem, że 3DS-a trudno zaliczyć do staroci, mój model już nie jest od kilku lat produkowany. Czyli jakieś zadatki na retro-złoma są.