Chwile na emigracji poświęcam lekturze. Właśnie skończyłem „Krew, pot i piksele” autorstwa Jasona Schreiera, redaktora serwisu Kotaku. Książka ma podtytuł „Chwalebne i niepokojące opowieści o tym, jak się robi gry”, ale niewiele chwalebnych rzeczy tam znalazłem, za to niepokojących całe mnóstwo. „Crunch” to słowo przewijające się przez większość stron. Dla niewtajemniczonych: słowo to oznacza ślęczenie niemal bez przerwy nad tytułem, często śpiąc przy biurku, jedząc byle co i olewając bliskich. Zapominasz o rodzinie i prywatnym życiu, za to zaprzyjaźniasz się ze zmęczeniem i stresem. I tak przez tygodnie, miesiące, a nawet lata!
W książce omawiany jest proces powstawania 10 tytułów (w tym naszego Wiedźmina 3), z których dziewięć, głównie dzięki poświęceniu i crunchowi odniosło sukces. Dziesiąty tytuł (Star Wars 1313) też pewnie by odniósł, ale wstrętny Disney wykupił LucasArts i skasował projekt. Pewnym pozytywem, po wyczerpującym okresie developingu jest satysfakcja ze zrobienia czegoś wartościowego i gratyfikacja finansowa. Negatywy to wypalenie, depresja, problemy rodzinne i poczucie nieodwracalnej utraty czasu.
Próbowałem znaleźć myśl przewodnią tej pozycji i wydaje mi się, że brzmi ona: „crunch w biznesie developingu gier jest nieunikniony, ale satysfakcja z pracy nad wspaniałymi, wyjątkowymi grami rekompensuje wszystko”. Brzmi po prostu zajebiście.
„Krew, pot i piksele” powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich tych, głównie młodych zapaleńców, którzy marzą o tworzeniu gier i myślą, że to lekki, łatwy i przyjemny kawałek chleba. Mimo miłości do gier wiem, że ja bym takiego poświęcenia nie zaakceptował. I swojej latorośli też mocno ten biznes odradzam. A książkę polecam.