Ostatni weekend rozpocząłem od lektury lutowego Pixela. Na początek miłe zaskoczenie. Generalnie nie przepadam za zwykle serwowanymi pastelowymi okładkami, a tu znienacka zaatakowała mnie żywa i soczysta strona tytułowa, z efektownymi stworami z Monster Hunter World. W środku tradycyjnie pobieżnie przeleciałem recenzje nowych gier, koncentrując się na publicystyce. A tam już na wstępie niezły artykuł o komputerowym odmładzaniu gwiazd filmowych. Temat wciąż przyszłościowy, choć już obecne efekty są całkiem, całkiem… Z drugiej strony nie wiem jak wy, ale ja od razu poznałem, że Leia w „Łotrze 1” jest nieprawdziwa. Z innych tekstów, warto poczytać wspomnienie o niedawno zmarłym Ray’u Kassarze, twórcy potęgi Atari.
W dziale Hall of Fame dużo i ciekawie o przygodówkach – The Last Express i serii z Texem Murphym. Trochę wstyd, że nigdy w nie nie zagrałem. Następnie mamy ciekawy wywiad z jednym z programistów Access Software, legendarnej firmy mającej na „sumieniu” takie tytuły jak Beach Head, Beach Head 2 czy kontrowersyjny, krytykowany przez prasę PRL-u Raid over Moscow, a także masę przygodówek z Under a Killing Moon na czele. Ponadto czeka kupa materiałów różnej maści: przegląd „hokejówek” (fajny, choć to nie moja parafia), rzecz o adaptacjach starych filmów akcji (czy ktoś nie lubi Commando?), krótka kariera „filmów interaktywnych” na laser dyskach itd. Dorzućmy do tego tradycyjne rubryki o grach planszowych i kosmosie, felietony stałego od jakiegoś czasu kwartetu – Borka, Emilusa, Alexa i Wojciecha Pijanowskiego oraz wiele nie wspomnianych wyżej, ale równie fajnych tekstów i już wiadomo, że nudzić się nie będziecie. Zaparzam więc kolejną kawę, zasiadam w fotelu, biorę Pixela do ręki i wkładam okulary… Bo bez okularów nie widzę.