Ponad tydzień temu nowy, październikowy numer Pixela zawitał do salonów prasy. Trochu z opóźnieniem wziąłem się za jego lekturę. Na początek rozśmieszyło mnie celebrowanie wydania 30 numeru, jakby co najmniej świętowano „setkę”. Gratulacje osób z branży odczuwam jako robione na siłę (szczególnie Smugglera; pewnie chłop uznał, że jaki jubileusz, takie gratulacje 🙂 ). Ale potem jest już bardzo dobrze.
Magazyn zawiera kupę fajnych tekstów, jak: opis tokijskiego salonu gier przyszłości, druga część wywiadu z Marcinem Iwińskim (pierwsza była świetna), rozmowa z Halem Barwoodem – współautorem gier o Indianie Jonesie i przy okazji kumplem Lucasa i Spielberga, wspomnienie o Sedze Dreamcaście (chlip!), a także przybliżenia cyklów o Indym i Jamesie Bondzie. Mimo, iż to poprzedni numer poświęcony był historii C-64, fani „komozłoma” mogą również tutaj znaleźć garść ciekawostek (pisma commodorowskie, skasowane projekty) o swojej kultowej maszynce. Cieszy mnie niezmiennie obecność dwóch stałych rubryk o grach planszowych i kosmosie, a także powtórna obecność Pana Wojciecha Pijanowskiego na łamach pisma. Poprzedni felieton był przedni, liczę, że kolejne utrzymają równie wysoki poziom. Reszta artykułów także warta jest polecenia, jak zawsze. Polecam czytanie Pixela przy filiżance kawy i lekkim tle muzycznym (np. Rodzie Stewardzie), można też czytać w łóżku.