Kolekcja moich konsolek kieszonkowych wzbogaciła się o Invader from Space japońskiej firmy Epoch. Stwierdzenie „konsolka kieszonkowa” może nie jest zbyt adekwatne, bo to monstrum ma wymiary 20×15 centymetrów, zasilane jest 4 paluszkami i chyba tylko wyrośnięty kangur mógłby to nosić w kieszeni. Co ciekawe, inna gra Epocha w moich zbiorach – Wood Man – jest z kolei najmniejszą konsolą w kolekcji.
Tytuł sugeruje podobieństwo do Space Invaders i rzeczywiście tak jest, choć brakuje znanych z produkcji Taito osłon stateczku. Do wizualizacji zastosowano wyświetlacz fluoroscencyjny, a kolory na ekranie osiągnięto dzięki barwnym paskom, naklejonym na ekran. Egzemplarz, który posiadam wyprodukowany został w 1980 roku (retro pełną gębą) i mimo 37 lat na karku trzyma się świetnie: plastik prócz małego pęknięcia wygląda jak nowy, nie jest odbarwiony, gałka nie lata, a przyciski mocno odbijają. Zero luzów. Generalnie cieszę się nabytkiem i to nie tylko dlatego, że to retro, ale dlatego, że to po prostu dobra gra jest.