Techland jest firmą z czołówki polskich deweloperów. Na dodatek bardzo bogatą, o czym ostatnio informowały media. Według Forbesa majątek jej założyciela Pawła Marchewki urósł o ponad 3,2 miliarda złotych w czasie pandemii. Wszystko pięknie, ale kto z was pamięta początki Techlandu? Drogie samochody, piękne kobiety i kasyna dla VIP-ów czy może bieda, liczenie każdego grosza i kombinowanie, ocierające się niekiedy o oszustwo, jak wyciągnąć z graczy jak najwięcej pieniędzy? Pozwólcie, że przytoczę wam list jednego z czytelników Top Secret, opublikowany w TS 51 z 6/96:
„Zwracam się z uprzejmą prośbą o wydrukowanie tego tekstu na łamach Waszego pisma, lub przynajmniej skorzystanie z niego i podjęcie tematu. Z góry dziękuję. Dnia 16 kwietnia br. odwiedziłem targi Infosystem, a przy okazji Labirynt ’96. Wystawa ta (czy też mini targi) poświęcona była grom. Można tam było pograć i kupić stare, nowe, polskie i zagraniczne gry. Jako stary gracz i zapalony komputerowiec nie mogłem tam być i nie kupić sobie jakiejś gry. Postanowiłem kupić grę polską, ponieważ uważam, że i na naszym rynku powinny istnieć firmy zajmujące się tym procederem (bez moich pieniędzy byłoby to niemożliwe). Hasło „Dobre bo polskie” pasowało mi tu w 100%. Niestety tylko pasowało (czas przeszły).
Kupiłem grę Prawo krwi firmy TECHLAND z Parczewa. Ładne pudełko, ciekawa tematyka i możliwość zakupu dobrze zrobionej polskiej gry zaważyła na wyborze. Na okładce przeczytałem m.in.: gra zawiera 6 poziomów walk ulicznych, 3 poziomy strzelaniny i 2 poziomy „szalonych pościgów” po ulicach miast. Byłem z siebie dumny i zadowolony, że kupiłem grę polską i na dodatek tak dobrze się zapowiadającą.
Po otwarciu pudełka i przeczytania mini” instrukcji (mój pierwszy szok, ponieważ takiego d… jeszcze moje oczy nie widziały!) zapowiadało się mimo wszystko ciekawie. Niestety, wybuch nastąpił w momencie odpalenia gry. Gra = szmelc – pierwszy wniosek, ale nienajgorszy!!! Firma TECHLAND oszukała wszystkich, zrobiła świństwo czy jak to tam można jeszcze gorzej nazwać. Zamiast obiecanych 11 poziomów tylko 6, zamiast bajerów, lepiej nie mówić co. Brak wszystkiego, za co zapłaciłem (przez chwilę myślałem, że im się pudełka pomyliły). Ogólnie gry na Atari 65 czy Commodore są o niebo lepsze. Wszystko byłoby OK, gdyby tak było napisane na pudełku lub choćby w instrukcji. Mówię sobie: nie dam się nabić w butelkę, a że Parczew jest niedaleko od mojego miasta, to wsiadłem na rower i pojechałem do oszusta czyli firmy TECHLAND. I co?
Zostałem po prostu olany. Szef firmy [Paweł Marchewka? przyp. red.], która tworzy i sprzedaje gry patrzył na gracza jak na gorszy gatunek człowieka. Gracz (na którym zarabia) był dla niego ZEREM. Żadnych wyjaśnień, żadnych przeprosin, jedyna rzecz którą się dowiedziałem to to, że gra była przewidziana na Amigę (ja mam PC), a potem już im się nie chciało zmieniać pudełka (ano pewne, bo po co komuś mówić, że te wersje tak się różnią: z 11 tylko 6, o strzelaninie można pomarzyć, grafika i poziom trudności zerowy – grę ukończyłem w 10 min., niechaj płaci, a potem to już jego sprawa). Niestety, to jeszcze nie najgorsze. Szef firmy TECHLAND powiedział, że wszystkie firmy komputerowe, a w szczególności polskie stosują takie praktyki!!! Jeśli to prawda, to chroń nas Boże. Poczułem się jak ktoś, kto doszedł do końca gry i został zabity!!! To oszustwo nie może przejść przez echa!!!
Jeżeli wszystkie firmy komputerowe będą tak postępować jak firma TECHLAND SOFT z Parczewa, to myślę, że ani jeden polski gracz nie kupi polskiej gry. Gdybym wiedział wcześniej, że wersje amigowa i na PC się różnią, mógłbym mieć pretensje do siebie, a tak ja – polski gracz, zostałem oszukany przez firmę, która ma produkować dla mnie! Już nigdy nie kupię gry firmy TECHLAND i dzięki jej działalności chyba nie będę już kupował polskich gier (chyba, że otrzymam zapewnienie od innych polskich firm komputerowych, że oni nie stosują podobnej praktyki).
Ogłaszam bojkot firmy TECHLAND SOFT z Parczewa oraz jej produktów. Niechaj firma, która niegodna jest noszenia nazwy firmy komputerowej nie oszukuje już więcej polskich graczy i niechaj nie psuje reputacji innych polskich firm!!!
Gracz, który nie da się zrobić w balona.
Piotr Drygas”Zwracam się z uprzejmą prośbą o wydrukowanie tego tekstu na łamach Waszego pisma, lub przynajmniej skorzystanie z niego i podjęcie tematu. Z góry dziękuję. Dnia 16 kwietnia br. odwiedziłem targi Infosystem, a przy okazji Labirynt ’96. Wystawa ta (czy też mini targi) poświęcona była grom. Można tam było pograć i kupić stare, nowe, polskie i zagraniczne gry. Jako stary gracz i zapalony komputerowiec nie mogłem tam być i nie kupić sobie jakiejś gry. Postanowiłem kupić grę polską, ponieważ uważam, że i na naszym rynku powinny istnieć firmy zajmujące się tym procederem (bez moich pieniędzy byłoby to niemożliwe). Hasło „Dobre bo polskie” pasowało mi tu w 100%. Niestety tylko pasowało (czas przeszły).
Kupiłem grę Prawo krwi firmy TECHLAND z Parczewa. Ładne pudełko, ciekawa tematyka i możliwość zakupu dobrze zrobionej polskiej gry zaważyła na wyborze. Na okładce przeczytałem m.in.: gra zawiera 6 poziomów walk ulicznych, 3 poziomy strzelaniny i 2 poziomy „szalonych pościgów” po ulicach miast. Byłem z siebie dumny i zadowolony, że kupiłem grę polską i na dodatek tak dobrze się zapowiadającą.
Po otwarciu pudełka i przeczytania mini” instrukcji (mój pierwszy szok, ponieważ takiego d… jeszcze moje oczy nie widziały!) zapowiadało się mimo wszystko ciekawie. Niestety, wybuch nastąpił w momencie odpalenia gry. Gra = szmelc – pierwszy wniosek, ale nienajgorszy!!! Firma TECHLAND oszukała wszystkich, zrobiła świństwo czy jak to tam można jeszcze gorzej nazwać. Zamiast obiecanych 11 poziomów tylko 6, zamiast bajerów, lepiej nie mówić co. Brak wszystkiego, za co zapłaciłem (przez chwilę myślałem, że im się pudełka pomyliły). Ogólnie gry na Atari 65 czy Commodore są o niebo lepsze. Wszystko byłoby OK, gdyby tak było napisane na pudełku lub choćby w instrukcji. Mówię sobie: nie dam się nabić w butelkę, a że Parczew jest niedaleko od mojego miasta, to wsiadłem na rower i pojechałem do oszusta czyli firmy TECHLAND. I co?
Zostałem po prostu olany. Szef firmy [Paweł Marchewka? przyp. red.], która tworzy i sprzedaje gry patrzył na gracza jak na gorszy gatunek człowieka. Gracz (na którym zarabia) był dla niego ZEREM. Żadnych wyjaśnień, żadnych przeprosin, jedyna rzecz którą się dowiedziałem to to, że gra była przewidziana na Amigę (ja mam PC), a potem już im się nie chciało zmieniać pudełka (ano pewne, bo po co komuś mówić, że te wersje tak się różnią: z 11 tylko 6, o strzelaninie można pomarzyć, grafika i poziom trudności zerowy – grę ukończyłem w 10 min., niechaj płaci, a potem to już jego sprawa). Niestety, to jeszcze nie najgorsze. Szef firmy TECHLAND powiedział, że wszystkie firmy komputerowe, a w szczególności polskie stosują takie praktyki!!! Jeśli to prawda, to chroń nas Boże. Poczułem się jak ktoś, kto doszedł do końca gry i został zabity!!! To oszustwo nie może przejść przez echa!!!
Jeżeli wszystkie firmy komputerowe będą tak postępować jak firma TECHLAND SOFT z Parczewa, to myślę, że ani jeden polski gracz nie kupi polskiej gry. Gdybym wiedział wcześniej, że wersje amigowa i na PC się różnią, mógłbym mieć pretensje do siebie, a tak ja – polski gracz, zostałem oszukany przez firmę, która ma produkować dla mnie! Już nigdy nie kupię gry firmy TECHLAND i dzięki jej działalności chyba nie będę już kupował polskich gier (chyba, że otrzymam zapewnienie od innych polskich firm komputerowych, że oni nie stosują podobnej praktyki).
Ogłaszam bojkot firmy TECHLAND SOFT z Parczewa oraz jej produktów. Niechaj firma, która niegodna jest noszenia nazwy firmy komputerowej nie oszukuje już więcej polskich graczy i niechaj nie psuje reputacji innych polskich firm!!!
Gracz, który nie da się zrobić w balona.
Piotr Drygas”
Chyba niewielu graczy wzięło sobie do serca apel czytelnika Top Secret, bo Techland póki co żyje i ma się bardzo dobrze. Zrobiłem szybkie śledztwo i rzeczywiście – okładki Prawa krwi w wersji na Amigę i PC są identyczne – w przypadku pieca naklejono na box-a jedynie nalepkę z wymaganiami minimalnymi. Faktem jest, że firmy często umieszczały na okładkach screeny z platformy, na której gra wyglądała najlepiej, ale mijanie się z prawdą co do trybów zabawy czy liczby poziomów to wyższa półka nabijania klienta w butelkę.
Już nigdy nie kupię żadnej gry firmy Techland z Parczewa! 😉